Kategorie
z życia

O książkach, wyjazdach i zielonych słoniach, czyli podsumowanie roku 2020

Witajcie,
Szczerze mówiąc, nie myślałem, że dzisiaj będę zamieszczać ten wpis. Dawałem sobie czas do końca przyszłego tygodnia, bo teoretycznie powinienem w tej chwili robić coś całkowicie innego związanego z uczelnią. Ostatecznie jednak, pod wpływem czytania podsumowań na innych blogach zdecydowałem, że nie będę zwlekał również ze swoim. Rok 2020 był to dziwny rok, że sparafrazuję klasyka. Każdy doświadczył tego na swój sposób i zapewne każdy był w pewnym momencie zmuszony do weryfikacji wcześniejszych planów. Nie chcę, żeby ten mój wywód był zbyt pesymistyczny. Lepiej skoncentrować się na pozytywach, dlatego lista zażaleń składanych tu przeze mnie na ubiegły rok nie będzie długa. Chwilę jednak ponarzekam. W końcu narzekanie to nasz narodowy sport, a teraz wszystko, co narodowe jest na czasie, więc dochowam wierności trendom. 😀
Rzeczą, której najbardziej brakowało mi w minionym 2020 były wyjazdy w gronie rówieśników i w tej sferze najmocniej odczułem efekt obostrzeń pandemicznych. Z powodu wiadomej sytuacji, nie mogłem pojechać na tydzień filozoficzny do Lublina, nie odbyła się majówka filozoficzna, ani wyjazd z fundacją kultury bez barier, o której pisałem już przy okazji zeszłorocznego podsumowania. Nie ukrywam, że były to dla mnie dość duże straty. Wiadomo. W depresję nie wpadłem, ale smutno było. Jestem zwierzęciem zdecydowanie stadnym i potrzebuję bezpośrednich relacji z innymi, możliwości poznawania nowych ludzi i po prostu wspólnego spędzania wolnego czasu. Zawsze też takie wyjazdy akcentują jeszcze bardziej moją niezależność, a to dla mnie istotne. Nie wyszedł także mój wyjazd do Poznania. Żałuję, ponieważ liczyłem, że w ubiegłym roku uda mi się zwiedzić to miasto. Od dawna pociągało mnie ze względu na swoje historyczne znaczenie, obecność muzeum przyrodniczego, a od kilku miesięcy również ze względu na bliskość Puszczykowa i muzeum Arkadego Fiedlera, mojego zeszłorocznego objawienia literackiego.
Poza wszystkim miał to być fajny wyjazd towarzyski, typowo turystyczny, bez skupiania się na jednym konkretnym celu, a właśnie przyjemnym spędzeniu czasu, luźnym włóczeniu się po mieście i zaliczaniu wybranych jego atrakcji. Przyznam, że brakuje mi generalnie takich wyjazdów, z ludźmi w moim wieku i w celach w stu procentach rekreacyjnych. Niestety i tutaj pandemia pokrzyżowała plany, a w sumie mam bardzo silne wrażenie, że nie tylko pandemia. Mniejsza z tym. Było, minęło, a ja obiecałem, że będzie więcej optymizmu, niż narzekania. Co zatem przydarzyło mi się fajnego w 2020. Lecąc od początku, w kolejności kalendarzowej, szkolenie z realizacji projektów metodą Design Thinking. Kiedyś poświęciłem temu wyjazdowi i wyniesionym z niego korzyściom cały wpis, więc zainteresowanych odsyłam właśnie tam. W minionym roku przekonałem się też jeszcze raz, jak ważne i budujące jest poczucie, że ma się wokół życzliwe osoby, które o nas pamiętają, zwłaszcza w sytuacji, gdy tak-zwana codzienna normalność zostaje zaburzona, co odczuliśmy chyba wszyscy.
Dziękuję tym wszystkim, którzy w zeszłym roku po prostu byli obecni, mimo, że dla każdego był to na swój sposób trudny czas. Dziękuję za spacery, kiedy po całkowitym lock downie były już możliwe i za telefony, które poza tym, że same w sobie były bardzo miłe, stanowiły też namiastkę bezpośrednich relacji.
Kolejną rzeczą, której nie mogę nie docenić, jest sprawność, z jaką środowiska, w których działam przeszły w tryb zdalny, dzięki czemu nie byłem zmuszony do aż tak dużych ograniczeń swojej aktywności. Może zaskoczę większość z was, ale przyznam, że generalnie pozytywnie oceniam funkcjonowanie uczelni w przestrzeni online. Pewnie to specyfika kierunku, natomiast trzeba powiedzieć, że z mojej perspektywy zajęcia nie straciły zbytnio na swojej merytoryczności, czy dostępności, a nawet udział w nich stał się w pewnym sensie łatwiejszy. Nie wiązał się na przykład z koniecznością dojeżdżania na wykłady. To z kolei sprawiło, że miałem więcej czasu i mogłem zaangażować się maksymalnie również w działalność społeczną w mojej organizacji. Gdybym musiał uczestniczyć stacjonarnie w zajęciach uczelnianych, na pewno nie dałbym rady w tak dużym stopniu poświęcać się wolontariatom. I tu kolejne optymistyczne odkrycie. Okazało się, że wiele działań projektowych, choć oczywiście w trochę zmodyfikowanej formie, udało się przenieść w przestrzeń wirtualną. Był to z jednej strony sukces naszych zespołów koordynujących działania, ale z drugiej zasługa adresatów projektów, którym nadal chciało się aktywnie spędzać czas, choć w zmienionej konwencji. Wiele nauczyłem się dzięki podjętym w ubiegłym roku inicjatywom. Za sprawą współorganizowanego przeze mnie warsztatu RPG poświęconego tematyce ekologicznej, znacznie poszerzyłem swoje spojrzenie na tematy związane z problemami środowiska naturalnego i zamierzam nadal rozwijać się w tym zakresie. Po raz pierwszy zetknąłem się też w bardziej kompleksowym sensie z problemem wypalenia aktywistycznego, dzięki współprowadzeniu warsztatów jego dotyczących. Dzisiaj, dzięki tym warsztatom wiem więcej o aktywizmie, komunikacji interpersonalnej, czy sygnalizowaniu własnych potrzeb, a istnieje możliwość, że w tym roku będziemy kontynuować ten projekt. Całe wydarzenie było organizowane w ramach szerszej inicjatywy Wolontariat dla wszystkich, pod kątem której mieliśmy na początku zeszłorocznych wakacji parodniowe szkolenie wyjazdowe. To następna rzecz, którą wspominam bardzo pozytywnie, głównie ze względu na atmosferę: twórczą, wesołą i sprzyjającą integracji. Skoro już jestem przy wyjazdach, które mimo wszystko się udały, nie mogę nie wspomnieć o dwóch pobytach w Warszawie, w tym również na Sylwestra, i w Kątach rybackich. Wszystkie te trzy wyjazdy spędziliśmy w małym czteroosobowym gronie z jednymi znajomymi, a ich otwartość i poczucie humoru sprawiły, że był to niezapomniany czas. Dziękuję. Zbliżając się do końca mojego podsumowania, wspomnę jeszcze o nabytych umiejętnościach technicznych. Zmuszony okolicznościami, jak wielu innych, musiałem opanować komunikatory, które staną się chyba swoistym symbolem roku 2020, czyli Zooma i Teamsa. Mimo, że początki nie były najłatwiejsze, z pomocą cierpliwych znajomych i własnej determinacji, udało mi się wreszcie je obłaskawić, przy czym Teams nadal momentami działa mi na nerwy.
Dzięki technikom online?owym mogłem też wrócić do paleontologii. Dawno nie dowiedziałem się tylu rzeczy, co w zeszłym roku za sprawą wykładów organizowanych przez Muzeum Ziemi w Warszawie i udostępnianych na youtube. Ukończyłem też parę kursów na Copernicus College poświęconych filozoficznym i metodologicznym aspektom teorii ewolucji.
A co w sferze, z którą zawsze się tak utożsamiam, czyli w sferze książek? Tutaj też dużo się działo, jak wiedzą Ci, którzy czytali regularnie mojego bloga. Wprawdzie nie udało mi się przeczytać stu książek, o co chodzi wiedzą również czytelnicy bloga, ale kilka jednak zaliczyłem. Zmianą było to, że w zeszłym roku gatunkiem, po który sięgałem najczęściej nie była fantastyka, ale literatura przygodowa i podróżnicza.
Serio. Nie przesłyszeliście się. Może to swoista rekompensata za nieudane wyjazdy? W każdym razie do fantastyki z pewnością wrócę i to już wkrótce. Kto wie, ten wie, jak wieloznaczne to pojęcie. 😀 Ubiegły rok to także rok nowych znajomości. W sumie od czasu, gdy dołączyłem do CWM, każdy rok to nowe znajomości. Co szczególnie zadziwiające, te stare cały czas trwają, a to oznacza, że ludzie jakoś zemną wytrzymują. Myślicie, że to dlatego, że jednak nie jestem aż tak nienormalny, czy raczej to kwestia złego wpływu, który wywieram na te osoby, sprawiając, że z czasem dysproporcja nienormalności się wyrównuje. :p
Może łatwiej będzie Wam odpowiedzieć na to pytanie, jeśli zaznaczę, że po paru tygodniach znajomości, wspólnie z moją nową wolontariuszką Agnieszką powołaliśmy do istnienia zielonego słonia, który, jak wieść niesie, straszy w gdańskich lasach. 😀
Nie wiecie o co chodzi? Nie dziwię się, ale gdybyście nie mogli spać po nocach z tego powodu, piszcie w komentarzach. Spróbuję wyjaśnić. Ile mieliśmy z Agą śmiechu w związku z tą historią, to nasze. Ostatnie już osiągnięcie, którym chciałbym się z Wami podzielić, to ukończenie mojego pierwszego artykułu naukowego. Jak dobrze pójdzie, ukaże się on w jednym z filozoficznych czasopism. Na razie trafił do recenzji, więc wieżę, że rozstrzygnięcie już niedługo. Ukończenie tego artykułu było dla mnie ważnym osiągnięciem, oczywiście zaraz po zielonym słoniu. 😛
W ten sposób dotarliśmy do końca mojego podsumowania ubiegłego roku. Tym, którzy dotrwali, życzę, żeby ten nowy rok 2021 był normalniejszy od poprzedniego pod każdym względem, pod jakim tylko chcielibyście żeby się poprawił. Życzę, żeby każdy wszedł w ten nowy rok z optymizmem, zostawiając za sobą zeszłoroczne niepowodzenia i zawsze widział szklankę do połowy pełną. Miejmy nadzieję na powrót do codzienności, jaką znaliśmy sprzed pandemii, ale też bądźmy elastyczni, aby umieć dostosować się do tego, co nowe i móc w tym nowym realizować swoje założenia. W końcu życzę Wam dużo asertywności, zarówno w relacjach z innymi, jak i w odniesieniu do przekazów medialnych. Miejmy swoje zdanie i miejmy odwagę go bronić, ale racjonalnie. Szanujmy innych, nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy się od nas różnią. Słuchajmy ich i wyciągajmy dla siebie to co najlepsze, kiedy trzeba, przyznając się do błędu, a jednocześnie nie dając sobą manipulować. Zachowujmy obiektywizm i złoty środek, patrząc na rzeczy zawsze wieloaspektowo i z wielu perspektyw, bo zazwyczaj taki właśnie mają charakter. Życzę Wam tego wszystkiego, a sobie dodatkowo motywacji i szczęścia w tym przełomowym dla mnie roku, bo roku obrony magisterki. Wierzę jednak, że pójdzie dobrze, tym bardziej, że 2021 jest rokiem bohatera mojej pracy, a więc Stanisława Lema. Serio. Nie planowałem tego. 😀
Do usłyszenia w następnym wpisie i oczywiście komentarze do Waszej dyspozycji.

EltenLink