Kategorie
Moja twórczość

W moim małym świecie

Witajcie,
Przychodzę do Was dzisiaj z kolejnym, spontanicznie napisanym wierszem. Jest to tekst dość osobisty, ale mimo to stwierdziłem, że się nim podzielę.
Sama treść nie wymaga mojego komentarza.
Życzę zatem miłej lektury i jak zawsze zachęcam do komentowania.

W moim małym świecie

W moim małym świecie jest wiele mniejszych światów będących owocem fantazji rozkwitu.
Ruj ich nieprzebrany, a każdy jego twórca wydobył słowami z otchłani niebytu.
Wiatr słów owych porywa nieodparcie, gdy tylko szansę jemu dam przynajmniej drobną, a potem tkać zaczyna długą nić historii, co do żadnej innej, nie jest już podobną.
Prowadzi przez światów niezliczone mrowie pokrytych pustynią, oceanem, lasem, w pięknie swoim niemal namacalnych, choć będących poza przestrzenią i czasem.
Niekiedy lubię skryć się w którymś z tych światów, by rzeczywistością zbytnio się nie znużyć, lecz przecież nęcą także wszystkie inne światy i kuszą żeby w ich odmęty się zanurzyć.
Istnieje gdzieś obok kraina pięknych wspomnień, gdzie głosy tych, co odeszli rozbrzmiewają żywe, jak płyta nagrana przez tych mi najdroższych, wciąż przywołująca momenty szczęśliwe.
Są przyjaźnie dawne, miejsca, sentymenty utrwalone tutaj przed wieloma laty i bryza niosąca zapach słonych fal, gdy zamki budowałem na plażach Juraty.
Jest świat oczekiwań, pasji, aspiracji, co spojrzenie kieruje w stronę nauk bezmiaru. Obiecuje pozycję i ciekawe życie, jeśli tylko na to starczy mi zapału.
Wreszcie świat relacji, ukoronowanie, nieodmiennie siłę wielką mi dające, co rozświetla wszystko i nadaje barwy, niby wielkie nigdy niegasnące słońce.
To są moje światy w swym całym bogactwie, cząstki elementarne mej rzeczywistości.
A wszystkie one łączy samosięprzędąca, wijąca się wytrwale nić teraźniejszości.
I jest jeszcze jedno miejsce w moim świecie, subtelne, lecz zarazem wyraźne marzenie.
Jak część układanki jeszcze nie gotowej, co czeka uparcie na swe dopełnienie.
Chciałbym by świat mój tak różnorodny, zetknął się z innym, co go ubogaci, by mogły się przenikać, jednakże nie tracąc, indywidualnej, odrębnej postaci.
Chciałbym dzielić stan ten z kimś wyjątkowym, z kim moglibyśmy kroczyć, spełniać swoje sny. Czuję, że dojrzałem do tego, by spróbować i chciałbym, byś tym kimś była właśnie ty.

Kategorie
Moja twórczość

Szlak

Witajcie,
Przychodzę do Was dzisiaj z kolejnym wierszem. Z jego napisaniem nosiłem się już od dawna, a kiedy wreszcie zacząłem go pisać, robiłem to z różnych względów etapami, co też wydłużyło proces.
Bez przedłużania, wklejam mój najnowszy twór. Ciekaw jestem, ile osób wpadnie na to, jak tym razem pobawiłem się konwencją.

Szlak

Stanąłem kiedyś pośród dróg, wśród
kropel rosy lśnienia, a widział to wiatr szepczący w ciemności i gwiazdy ze swego sklepienia.
Spojrzałem w górę, choć nie dostrzegłem wśród mgieł szafiru błękitu. Ruszyłem w drogę, z której się nie wraca, podróż wędrowca do świtu.
Kroczyłem tak przez łąki i lasy, płynąłem po morza najdalszy brzeg, lecz w żagle me dmuchał inny wiatr. Ponaglał, bym dalej szedł.

Czasami błądziłem, jak mały Książe, co w świecie dla niego zbyt dużym, próbował odnaleźć własną oazę, a w sercu niósł imię róży.
Niekiedy strudzony wracałem myślami do swego miejsca początku, by potem znów podjąć moją wędrówkę, nie zawsze za głosem rozsądku.
Nierzadko w podróżach mych spotykałem jakiś nieznany ląd, tajemniczą wyspę, może wyspę skarbów, będącą nieraz parę kroków stąd.
Odkryłem tam nieraz blask fantastyczny, relacji świat zaginiony i dzięki wsparciu mojej drużyny, byłem niezwyciężony.
I idę, tańcząc prywatne tango na deskach własnego teatru. Przede mną hen horyzont lśni, a drogę mą znaczy cień wiatru.
Zapewne minę niejeden most płonący. Nie jeden też się zawali. Lecz przecież nie wszystko pochłonie ogień, ni zimno śniegu i stali.
I choć oddalam się z
każdym krokiem od źródła pierwotnego, po kraniec świata coś stale mnie pcha i sam już nie wiem, dlaczego.
I trwa tak wciąż ta odyseja po brzegi, o których nikt nie śnił. Mijają dni, a świat wyśpiewuje odwieczne ognia i lodu pieśni.
Pejzaż dokoła zmienia się co rusz, od czarnych skał po kraje zielone, wyspy szczęśliwe rodem z opowieści, co na myśl przywodzą raje utracone.
Pod chłodną osłoną doliny księżycowej, wdycham wonności jałowców i głogów. Wsłuchany w trel ptasi, zadaję pytanie, czy moim udziałem jest samotność bogów.
A może gdzieś tam, za zakrętem drogi, stoi już ona, dziewczyna spoza szlaku, co kiedyś wyruszyła, podobnie, jak i ja i własne doświadczenia niesie w swym plecaku.
I razem pójdziemy w pustynię i puszczę, gdzie słowo las zawsze świat znaczy, snuć opowieści nić niedokończonych, o tym czego przecież sam bym nie zobaczył.
A może całkiem inną drogę do przebycia wyznaczył mi już dawno mój miecz przeznaczenia. Ja jednak chcę wierzyć, że sam ją kształtuję, choć czasem wymaga to trochę poświęcenia. Ściskam mocno w garści bezcenny pierwszy klucz, którym wrota marzeń otworzyć potrafię, zmienić swą opowieść w pasmo pięknych chwil, co czas zatrzymują, niczym w starej szafie.
Gdy nadejdzie wieczór, usiądę przy ogniu, odpocznę, wszak kroków zrobiłem już wiele. I promień nadziei stale mi przyświeca, że ciepłem ogniska z kimś wtedy się podzielę.

Kategorie
Moja twórczość

Na górskim szlaku – wiersz powstały okolicznościowo

Witajcie,
Bardzo dawno nie miałem impulsu, żeby napisać coś wierszopodobnego.
Ostatni taki utwór powstał chyba w zeszłym roku ósmego marca i nosił tytuł Bliskość. Dziś przychodzę do Was z nowym tekstem. Napisałem go okolicznościowo z okazji dnia mamy. Była to część mojego prezentu dla niej. Osobiście niewiele mam wspólnego z klimatami górskimi, ale chcąc nie chcąc trochę o temat się ocieram, bo moja mama jest górami zafascynowana. Wprawdzie sama alpinizmu nie uprawia, ale wiele na ten temat czyta. Spróbowałem więc swoich sił w liryce górskiej. Efekt poniżej. Zachęcam do lektury i komentowania.
Na górskim szlaku

Dumne, wyniosłe, jak wierze groteskowe, piętrzą się pod niebo ośnieżone góry, będąc dla wielu marzeniem niedościgłym, niewzruszony pomnik potęgi natury. I kuszą nieprzystępne, jak piękna kochanka, co choć w snach widziana, wciąż jest tajemnicą,. Mimo to wszak wabi nieustannie: wizją spełnienia, uniesień obietnicą. Wreszcie wyruszasz, stawiasz pierwsze kroki, nęcony przekroczeniem granicy możliwości. Idziesz, choć droga na szczyty wyboista, a na dnie twego serca, wciąż są wątpliwości. Wiesz, że aby móc sięgnąć po koronę, trzeba czegoś więcej, niż trochę poświęcenia. Na dole zostawiasz tych sobie najbliższych, nie wiedząc, czy już masz rzec im dowidzenia. I wspinasz się, wspinasz na przekór grawitacji, nie zwracając uwagi na zbytnią ceny kwestię. Podążasz wytrwale za wskazaniem serca, bo prawdziwa pasja nie pyta o sugestie. Nie każdy to zrozumie. Masz tego świadomość, lecz kto chce być blisko, musi to szanować. Za plecami zostawiasz gorycz tych wszystkich, co zdobyć swego szczytu nie chcieli spróbować. Współczucie, tym ich darzysz, skoro swoje pasje, nie mając wiary w siebie, w zarodku pogrzebali, a teraz komentują, nie wiedząc co to znaczy, wznosić się na grzbiecie własnych pasji fali. Tutaj jesteś wolny, tu spotykasz siebie, postępując po śladzie tajemnego zewu. Kontemplujesz wsłuchany w świst wiatru wśród grani, co brzmi na kształt tonów nieziemskiego śpiewu. Śpiew ten przywodzi ci wspomnienia o tych, co pod pierzyną śniegu kres swój tu zastali, lecz przynajmniej odeszli tak, jak chciałby każdy, zajmując się do końca tym, co pokochali. Zdajesz sobie sprawę, że też możesz tu zostać, spadając niebacznie w przepaść zdradliwą, jednak wolisz ryzyko nad szarą egzystencję, choć całkiem bezpieczną, to wszak nieszczęśliwą.
Tak już jest, że miłość, a wraz z nią i pasja, chodzą często wspólną zawikłaną drogą. Chociaż często obie są nieracjonalne, ludzie bez nich w szczęściu wyżyć nie mogą.

Kategorie
Moja twórczość

Bliskość

Witajcie,
Dzisiaj wiersz, którego nie było w planach. Powstał spontanicznie, w większości wczoraj wieczorem, a w przypadku końcówki przed chwilą. Nie wiem. Może to nie przypadek, że akurat w takim terminie? No właśnie. Życzę wszystkiego najlepszego wszystkim kobietom czytającym tego bloga. Zapraszam do lektury. Sam tekst w mojej ocenie dość banalny, choć jest dla mnie ważny o tyle, że stanowi nowe wyzwanie literackie. Po raz pierwszy mianowicie odszedłem w swoim utworze wierszopodobnym od poezji narracyjnej, zamiast tego decydując się na formę dialogiczną. Czy mi wyszło? Oceńcie sami.

Bliskość

Pytasz mnie, czym bliskość jest i nie łatwe to pytanie. Jeśli wejrzysz w swoje serce, może sam odpowiesz na nie. Jeśli mówię komuś kocham, czy przyjaźnią go obdarzam, wpuszczam go do swego świata, a to się nie często zdarza. Ściągam maskę codzienności i nie jestem już aktorem. Mogę wytchnąć od spektaklu, nim w kolejną wejdę rolę. Ale, ale, to nie wszystko, bo by mówić o bliskości, musi zwrotność zajść relacji. Muszę doznać wzajemności. Pytasz dalej. Jak to poznać, kto mi jest naprawdę bliski. Wszak uczucia to labirynt. Można zgubić się w nich wszystkich. Czy to trudne, odpowiadam, toż jest znaków prostych parę. One zanalizowane dadzą ci bliskości miarę. Gdy na przykład uśmiech kogoś i twój uśmiech wywołuje, troski mniejsze się wydają, czas się nagle zatrzymuje. Lecz uważać musisz wtedy, dobrze zostać odebranym, wiedzieć, że i twój powiernik chciałby zostać wysłuchanym. Daj mu przestrzeń. Nie naciskaj, ale zawsze bądź gotowy. Gdy przyjaciel ci zaufa, sam przystąpi do rozmowy. Kiedy go coś będzie gryzło i dostrzeże w tobie druha, sam się zgłosi, jeśli uzna, że potrzebna mu otucha. Wtedy zrozum, iż nie pora, by w dialogu dominować. Trzeba sięgnąć po empatię, ego do kieszeni schować. I pamiętaj. Zaufania dowód właśnie to bezsprzeczny, gdy ktoś sekret ci powierza, wiedząc, że jest tam bezpieczny. Pytasz, jak to, słowem bliskość do przestrzeni się sprowadza, do czekania, gdy przyjaciel nawet ślad zgryzoty zdradza? Odpowiadam, to zależy. Wszak gdy kogoś znasz już dobrze, wiesz, jaki masz ruch wykonać, jak w kłopocie pomóc mądrze.
Drążysz jednak, jak rozpoznać podczas trwania znajomości, że szczególny to jej rodzaj, że znamiona ma bliskości. Patrzysz, mówię, czy twój uśmiech, uśmiech kogoś wywołuje, czy gdy znikasz z horyzontu, czegoś jakby mu brakuje. Czy po okresie rozłąki, choćby długi czas upłynął, potraficie tak rozmawiać, jakby tylko moment minął.
Czy czas znajdzie, by wysłuchać w świecie ludzi zapędzonych i pocieszy obecnością, kiedy czujesz się strapiony.
Czy o bliskość można walczyć, jak i kiedy, chcesz to wiedzieć, ale muszę wyznać z żalem, że nie umiem odpowiedzieć. Gdzie znaleźć złoty środek, aby zbytnio nie nastawać, z drugiej strony wszak próbując obojętnym nie zostawać.
Każdy inny jest przypadek, więc ci teraz nie odpowiem. Czy istnieje panaceum? Może sam się kiedyś dowiem.

Kategorie
Moja twórczość

Prywatny Hogwart

Witajcie,
Dawno mnie tutaj nie było. Z tekstem, który poniżej wam prezentuje, nosiłem się od jakiegoś czasu, a ściślej nosiłem się z zamiarem jego napisania. Dziś jednak uzyskał on ostateczny kształt. Jak zawsze życzę miłej lektury i zachęcam do komentowania.
Prywatny Hogwart
Był sobie zamek, pradawny, wyniosły, choć postronni jeno ruiny w nim widzieli. Uczono tam sztuki tajemnej i groźnej, którą od zarania liczni posiąść chcieli. Zamek ten Hogwartem nazwany przez czwórkę, puszcza niezwykła dokoła otaczała i było też jezioro, w którym ośmiornica tonących rozbitków od śmierci ocalała.
I choć zaraz usłyszę, nie ma szkoły czarów, gdzie skrzydlate dziki stoją u bram na warcie, to jednak każdy może odnaleźć echa jej magii rozbrzmiewające w jego prywatnym Hogwarcie.
Każdy przecież musi przejść przez własne życie, będące nieraz turniejem trójmagicznym, w którym uczestnicy błądzą w labiryncie, stawiając czoła trudnościom rozlicznym.
Czasami są niczym więzień Azkabanu zamknięci w okowach swojej świadomości, albo jak animag, co w kolejnych wcieleniach stale poszukuje własnej tożsamości.
Niekiedy chłód Rozpaczy dławiący ich ogarnie, gdy staną oko w oko z własnymi dementorami i muszą wtedy umieć przywołać patronusa, który ich ochroni przed życia ciosami. W kokonie sielskich wspomnień i dawnych sukcesów, mogą walczyć mężnie z wieloma wyzwaniami, chociażby były one tak ciężkimi, jak zagadka sfinksa, czy walka ze smokami.
Na straży tej siły stoi pokój życzeń, chociaż nie przed każdym wrota swe otwiera i jest jeszcze lustro, które pokazuje, to czego byśmy chcieli, a czego jeszcze nie ma. Pragnienia. Broń potężna, potężna motywacja, aby przez swe życie wiecznie śmiało kroczyć, a jednak chciałbyś czasem odwrócić klepsydrę, by partia szachów mogła inaczej się potoczyć. Wymazać dementorów i boginy, widma, za których przyczyną strach za gardło chwyta, unieść dumnie w dłoniach puchar turniejowy i płynnego szczęścia napić się do syta. Czasami sobie myślisz, eliksir wielosokowy, z nim zawiesiłbym wszystkie me rozterki własne, wszedłbym choć na chwilę w czyjeś inne buty, lecz co jeśli i one byłyby zbyt ciasne.
Nierzadko myślodsiewnia też by się przydała, gdy próżne są pamięci ludzkiej starania, by wyrzucić z umysłu to, co nas uwiera i zachować to, co warte zachowania.
I w przenośnym Hogwarcie naszej realności maj ą miejsce huczne uczty i bale, i są miejsca, i ludzie, gdzie niczym w Norze, upływu czasu nie czuje się wcale.
Na swej drodze szukamy kamienia filozofów, co zwykłe chwile w klejnoty przemienia i czasem musimy przejść próbę płomieni, by wzorem feniksa doświadczyć odrodzenia.
I tylko ten, kto znaleźć chce, nie wykorzystać, odnajdzie kamień w którymś momencie, a będzie on przyjaźnią lub tą formą czarów, co siłą przewyższa każde zaklęcie.
I zawsze pamiętać trzeba by dobrze drogę wybrać, wszak wybór o nas świadczy, nie nasze zdolności, pewnie rozpocząć własną partię szachów, bo tiara przydziału nie lubi wątpliwości.

Kategorie
Moja twórczość

Twierdza

Witajcie,
Ostatnio naszło mnie, żeby napisać taki tekst. Jest on inspirowany cytatem z Eragona, który kiedyś widniał w moim statusie. Cytat ten brzmiał "Umysł człowieka jest jego ostatnią twierdzą". Miłej lektury i zapraszam do komentowania.
Twierdza
Jest taka twierdza wzniesiona w każdym z nas, do której dostęp mamy tylko my. Są w niej zamknięte nasze pragnienia, fantazje, smutki, radości i sny. W twierdzy tej często szukamy wytchnienia, gdy jawa nachalnie szturmuje do bram. Tu człowiek znajduje ostoję prywatności, gdy nigdzie indziej nie może już być sam. W komnatach tego zamku znajduje samotność pozwalającą mu na przemyślenia. Tu reflektować może ile wola swoje sukcesy i niepowodzenia. Przechadzać się może korytarzami, o których istnieniu wie jedynie on. Tu zawsze ma swoją świątynię zadumy. Tu zawsze dla niego jest wzniesiony tron. Jak w każdym zamku i tu nie brak skarbca mieszczącego bez liku bogactw nieprzebranych. Tu każdy klejnot jest niepowtarzalny, a skarbiec ten pamięcią został nazwany. Magazyn to przepastny i wiele momentów trwa w nim zapisanych, jak w opasłym tomie. Niektóre mogą olśnić swoim czystym blaskiem, z innymi zaś w fosie rozpaczy się tonie. Jak wśród wszystkich skarbów jedne mogą wynieść na szczyty wzniosłej człowieczeństwa fali, drugie z kolei ściągają sukcesywnie w niezmierzone głębie szaleństwa otchłani. Jak wszystkie inne skarby, tak i te mentalne zmieniają swój charakter zależnie od użycia. Umieć właściwie się z nimi obchodzić, znaczy opanować trudną sztukę życia. Jak w każdym zamku i w twierdzy naszej jaźni drzwi zamknięte na głucho zdarzą się czasami. Kryją się za nimi najgłębsze sekrety, o których wiemy jedynie my sami. Każdy w swej fortecy jest zarazem królem, wycinającym chwasty ogrodnikiem, jest również tutaj jedynym odźwiernym, stojącym na straży u wrót wartownikiem. On decyduje, kogo za próg wpuścić, a osób tych jest zazwyczaj niewiele. Godni zaszczytu oglądania skarbca, są bowiem tylko oddani przyjaciele. Jak wszystkie twierdze, tak i ta forteca musi mieć most ze światem ją łączący, aby się nie stać, niczym ten monolit samotnie w zawiei istnienia stojący. Także i pan zamku musi umieć nie raz wyjść ku realności z baszt zamkowych cienia, stawić mężnie czoła codziennej prozie życia, by ze swej fortecy, nie zrobić więzienia.

Kategorie
Moja twórczość

W szponach samotności

Witajcie,
Dzisiejszy wpis to taki sobie utworek, który powstał prawdopodobnie dlatego, że jestem świeżo po lekturze ostatniego zobowiązania. Z niektórych zwrotek jestem bardziej zadowolony, z innych mniej, ale całość chyba najgorzej nie wyszła. I tak ten utwór pewnie nigdy nie zostanie przez nikogo zaśpiewany, więc ewentualne niedociągnięcia nie są aż takim problemem.
Tym czasem zapraszam do lektóry i komentowania.
W szponach samotności
Jego imię to samotność. Nie miał przyjaciela nigdy. Zagrał podwójnego szpiega, by wziąć odwet za swe krzywdy.
Jedną tylko znał osobę, co mu przyjaźń okazała, zły los jednak z niego zadrwił i śmierć mu ją odebrała.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Błędy porywczej młodości, prędko życie mu wytknęło. Pewnych ruchów się nie cofnie, choćby nawet się pragnęło.
Przekonał się o tym dobitnie, gdy by zdobyć mroczny znak, podsłuchał słowa Sybilli, pod drzwiami Świńskiego Łba.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Ujawnienia przepowiedni, nigdy sobie nie darował, gdyż podpisał wyrok śmierci, na tą, którą umiłował.
Tamtej nocy, tego wzgórza, już do śmierci nie zapomni, miejsca, w którym oddał wszystko, byle tylko ją ochronić.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Po swoich młodzieńczych traumach, nigdy nie mógł się pozbierać, rozdrapując stare rany, miast żyć tym, co tu i teraz.
Wzgardę dla szkolnego wroga, przeniósł też na jego syna, choć w jego zielonych oczach, cień swej ukochanej widział.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Choć Harrego tak nie znosił, chronił go przez wzgląd na dług, który zaciągnął gdy James, uratował życie mu. Zrobił więcej i chłopaka chronił aż do końca wiernie, nie chcąc dopuścić by Lily, umarła nadaremnie.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Choć był mistrzem eliksirów i uroków wiele znał, sam nie umiał się wyleczyć, ze swoich psychicznych ran.
Zobowiązanie wypełniał, choć to była trudna rola, zwłaszcza, gdy mu przyszło zgasić, świeczkę życia Dumbledorea.
Nienawidził tego starca, gdyż nie uratował jej, ale wolał służyć temu, kogo nienawidził mniej.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Po tym akcie został sam, naznaczony zdrady piętnem, i nie wiedział już, kim jest, potworem, czy jeszcze człowiekiem.
Zdobył zaufanie lorda i nad szkołą pełną władzę, lecz ta miast być przywilejem, była morderczym zadaniem.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
I znowu Czarnego Pana spotkała nauczka sroga. Miłość, którą tak pogardzał, dała mu drugiego wroga.
Umysł Severusa był zawsze dla niego zamknięty i dlatego właśnie nie znał, planów Dumbledorea skrzętnych.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Żywot jego wiecznym długiem, czyny pchane nienawiścią, wspomnienia pełne rozpaczy, zemsta jego życia treścią.
Dotrzymał swoich przyrzeczeń i szalę zwycięstwa przechylił, a umarł patrząc w oczy, w
których odbijało się wspomnienie Lily.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.
Miłość jego była źródłem cierpienia oraz zawiści, ale wyzwoliła go ze szponów nienawiści. Śmierć zamknęła mu powieki i odnalazł wreszcie spokój, jakiego mógłby nie zaznać, w świecie, którym rządzi pokój.
Życiem jego gąszcz skrajności. Za swe błędy słono płacił. Miotany od nienawiści, do miłości, którą stracił.
Niezdolny, aby przebaczyć, sobie, ale także innym, tkwił tak w szponach samotności, żalu i poczucia winy.

Kategorie
Moja twórczość

Pragnienie bliskości

Witajcie,
Ostatnio w wyniku pewnych wydarzeń i refleksji naszło mnie, żeby napisać taki wiersz. Może skłoni do przemyśleń i oczywiście wszelkie komentarze mile widziane.
Pragnienie bliskości
Na życia zegarze upływa kolejna godzina. Pewien etap się kończy. Pewien się zaczyna. W teraźniejszości przyszłość z przeszłością się styka. Wszystko wokół się zmienia. Nas również to dotyka. Żaden kolejny dzień nie jest takim samym. Raz z kimś to znów samotnie na scenie życia gramy. I choć każdy chciałby w tej grze partnera mieć swojego, czasami długo czeka na tego odpowiedniego.

Dumało nad tym od wieków pokoleń bardzo wiele. Dumali ludzie prości. Dumali myśliciele. Zastanawiali się oni nad fenomenem miłości, nad tym, że każdy z nas potrzebuje bliskości.
Fenomen ten tajemniczy od wieków rozważany, mimo to pozostaje do dziś nie zrozumiany, bo choć daje podstawę rozlicznym dylematom, odwiecznie i wytrwale wymyka się schematom. Miłość. Potężne uczucie. Nosi wiele imion, czasami będąc płaczu to znów radości przyczyną. W jednej chwili euforią wypełnić ciebie umie, by już w następnym momencie pogrążyć cię w zadumie.
Zmienna jak kameleon, przywdziewa różne szaty. Dziś jest w stroju żałobnym. Jutro znów biesiadnym.
Kiedy jest szczęśliwa, chodzisz w chmurach z głową. Jeśli masz mniej szczęścia, spotkasz się z odmową. Wówczas się zastanawiasz, co jest jej przyczyną i czy wynik taki mógł być twoją winą. Dumasz, czy relacja z obiektem twoich westchnień przetrwa taką próbę, czy przestanie istnieć?
Czasami również pokochasz niewłaściwą osobę i dopiero później zdasz z tego sprawę sobie. I choćbyś bił się w piersi, błędów przeszłości nie zmażesz, gdy ten, z którym się zwiążesz, niegodnym się okaże.
A skąd to uczucie pochodzi, oto pytanie wielkie, przekraczające od wieków ludzkie domysły wszelkie. Jest dziełem mechanizmu doboru naturalnego, a może stanowi efekt czegoś znacznie głębszego.
A trzeba jeszcze pamiętać. Miłości paleta jest liczna i tylko jednym z jej odcieni jest ta romantyczna.
Trwalsza od niej znacznie miłość rodzicielska, a także całkiem odmienna miłość przyjacielska. Jak bowiem wynika ze Stagiryty mądrości, przyjaźń to też pewien rodzaj miłości.
Wszystkie rodzaje miłości bywają dla nas oparciem. W trudnych chwilach obecność bliskich stanowi dla nas wsparcie.
W uczuciu tym okres szczęścia z rozpaczą się przeplata, gdy ci, których kochamy, odchodzą z tego świata. W pewnym jednak sensie życie tych osób jest wieczne, bo choć odeszły na zawsze, są w naszych sercach obecne.
Mimo zatem, że miłość posiada rozliczne odcienie, człowiek jej pozbawiony byłby swoim cieniem.

Kategorie
Moja twórczość

Droga

Witajcie,
Naszło mnie ostatnio, żeby napisać taki wiersz. Mam nadzieję, rze skłoni do refleksji. Miłej lektury
i zapraszam do komentowania. Bardzo jestem ciekaw Waszych opinii.

Droga.
Pewne w niej tylko dwa punkty, do których się odnosimy, koniec, gdy umieramy, początek, gdy się rodzimy.
Reszta to czysta karta, której zapisanie, stanowi dla nas wszystkich prywatne wyzwanie.
Droga to bardzo kręta. Kres bardzo niepewny. Nigdy nie wiemy z pewnością, kiedy u niego staniemy.
Na drodze tej doświadczenia czekają bardzo liczne: smutne i wzruszające, radosne oraz komiczne.
Czasami idąc błądzimy. Czasami wręcz się cofamy, rozmaite emocjonalne przeżywając stany.
I błądzić mamy prawo, lecz gdy nadejdzie pora, musimy potrafić znaleźć rozsądnego mentora, który nas poprowadzi, gdy trzeba, otworzy oczy, nie pozwalając ze szlaku prawości nam zboczyć.
Zdajemy sobie sprawę z odczuć, całej wielości: od gniewu, poprzez radość, aż do szalonej miłości.
Nie jeden, popadłszy w zwątpienie, na rozdrożu stanie, gdy spotka go jakieś przykre dla niego rozczarowanie.
Nie jeden też się zatrzyma, kiedy z jakiejś przyczyny, zostanie nagle wyrwany, ze swej codziennej rutyny.

W sytuacji granicznej, pod wpływem losu przestrogi, może się zastanowić, czy innej nie obrać drogi.
A wszyscy musimy pamiętać, że ścieżki przez nas wybrane, przecinają też inne, przez innych wędrowców obrane.
I właśnie w zetknięciu z innymi, musimy się umieć zachować, aby przynajmniej z częścią relację zbudować.
Być może nawet niektórzy pójdą naszą drogą. Wesprą nas, kiedy trzeba. Kiedy trzeba, pomogą.
A cóż to jest za droga, ktoś może zaraz zapyta.
Odpowiedź nie jest trudna, a nawet jest oczywista.
Droga ta jest wszystkim bardzo dobrze znana.
Każdy ją musi przejść, życiem jest nazwana.
Właściwe jej przebycie to ciężkie zadanie. Kto twierdzi inaczej, szybko zmieni zdanie.
Wymaga od człowieka pewnej dojrzałości. Łatwo jest się pogubić w wyborów rozmaitości.
Nie jest to partia szachów, w której, gdy się pomylisz, każdy ruch możesz cofnąć, naprawić w jednej chwili.
Za to więc na jakie nasze życie wejdzie tory, sami odpowiadamy, poprzez nasze wybory.
Dla jednych może stanowić źródło satysfakcji, a innych konsekwentnie prowadzić do stagnacji.
Aby nie popaść w tą drugą, musimy cel sobie wyznaczyć, by życie nasze czymś więcej, niż pustą szklanką zobaczyć.
Cel ten jest tak istotny i tak wiele znaczy, gdyż w obliczu porażek, chroni nas od rozpaczy.
Pozwala nam wierzyć, że fiasko, które dzisiaj nas smuci, być może jeszcze w przyszłości w sukces się obróci.
Nawet jednak jeśli sądzimy, że rady nie damy, cieszyć się wszystkim tym, co już w życiu mamy, musimy przynajmniej potrafić, nieprawości się ustrzec, by u kresu móc spojrzeć, na swe odbicie w lustrze, spojrzeć mu prosto w oczy i wnet skonstatować, że nie ma takich rzeczy, których musimy żałować.

Zmodyfikowany

Zmodyfikowany

Zmodyfikowany

Kategorie
Moja twórczość

O śmierci

Witajcie,
Dawno nie wrzucałem nic na tego bloga. Pewnie będę na niego coś wrzucać częściej, jak już zaliczę sesję
letnią na uczelni. Wtedy będę miał na wszystko więcej czasu, ale do rzeczy. Wiersz, który dzisiaj tutaj
wstawiam jest smutny. Napisałem go kiedyś pod wpływem żalu po przedwczesnej śmierci mojego ukochanego dziadka.
Może skłoni kogoś do refleksji
O śmierci
Jest w naszym życiu, stale obecna, wpisana od urodzenia, bo każdy z nas wie przecież dobrze, że musi przyjść kres istnienia.
I chociaż człowiek jest w pełni świadom, że ona kiedyś przychodzi, kiedy już przyjdzie, wśród łez i żalu, nigdy się z nią nie godzi.
A gdy patrzymy, jak po kolei zabiera nam wszystkich bezwzględnie, w każdym momencie też pamiętamy, że i nas kiedyś dosięgnie.
I w tym najgłębsza nasza nadzieja, której się zawżdy trzymamy, że jest coś jeszcze, lepszy świat jakiś, w którym się znowu spotkamy.
A ty czytelniku wyciągnij ten wniosek ze wszystkich powyższych treści.
Lepsze jest krótsze szczęśliwe życie, niż długie pośród boleści.
I dobre chwile starannie zachowaj głęboko na dnie swej duszy, gdyż choć los może zabrać ci wszystko, twych wspomnień nigdy nie ruszy.

EltenLink