Kategorie
z życia

A może tak zapytać, czyli jeszcze raz o tym, że niewidomi też znają ludzką mowę i posiadają swoją godność.

Witajcie,
Dziś przychodzę do was, aby podzielić się kolejną sytuacją, która obiektywnie rzecz ujmując, nie powinna mieć miejsca.
Rzecz zdarzyła się w autobusie, kiedy w ostatni wtorek wracałem z dwugodzinnych warsztatów w Centrum Integracja. Współczujecie im, że musieli ze mną wytrzymać aż dwie godziny z okładem? Słusznie. Ja również, ale wróćmy do meritum.
Siedzę sobie grzecznie na swoim miejscu w trajtku, zmierzając w kierunku Dąbrowy, a że za kilka przystanków miałem wysiadać, doszedłem do wniosku, iż najwyższy czas przywdziać kamizelkę odblaskową. Wiecie, jak człowiek ślepy i może nie zauważyć samochodu przechodząc przez ulicę, lepiej, żeby przynajmniej osoba kierująca pojazdem widziała wyraźnie.
Przystępuję więc do zakładania kamizelki i nagle czuję, że ktoś, trudno nawet powiedzieć, czy kobieta, czy mężczyzna, bo się nie odezwał, pomaga mi ją założyć, wyciągając rękę ponad oparciem mojego siedzenia.
Zapewne niewidome czytelniczki i czytelnicy mojego bloga już wiedzą, dlaczego mi się to nie spodobało, ale jeszcze to wypunktuję, bo wpis ma mieć również charakter edukacyjny.
Nie neguję, że ta osoba, która postanowiła wesprzeć mnie w karkołomnym zadaniu założenia kamizelki, miała najprawdopodobniej dobre intencje. Powinna jednak zabrać się do tego całkiem inaczej.
Przede wszystkim, jeśli ktoś znajdzie się w podobnej sytuacji, powinien zapytać, czy pomoc jest potrzebna i poczekać na informację zwrotną. Naprawdę. Osoby niewidome posługują się ludzką mową czynnie i biernie i raczej nie gryzą.
Jeśli jednak pomocy udzielamy osobie, która nawet może jej nie potrzebować, naruszamy etykietę i w skrajnych przypadkach możemy pogorszyć sytuację, zamiast ją poprawić.
Odwołując się do opisywanego człowieka w autobusie, w moim odczuciu nieświadomie postąpił on niewłaściwie z trzech powodów.
Po pierwsze naruszył on moją przestrzeń osobistą bez mojego przyzwolenia. Jest to ten sam mechanizm, co w przypadku chwytania za laskę osoby niewidomej, prowadzenia jej gdzieś bez pytania, czy dotykania wózka osoby z niepełnosprawnością ruchową.
Nie mówię oczywiście, że absolutnie nigdy takich rzeczy się nie robi, ale powinno to być poprzedzone komunikatem głosowym i przyzwoleniem ze strony osoby z niepełnosprawnością.
Po drugie, jeśli dotykamy niewidomego bez ostrzeżenia, możemy po prostu go przestraszyć, ponieważ nie widzi on przysłowiowej ręki zbliżającej się do jego ramienia.
Wreszcie po trzecie, wydaje mi się, że osobie sprawnej raczej nie poprawialibyśmy kamizelki, wystającej ze spodni koszuli, czy co tam sobie podstawicie, a w każdym razie zdarza się to znacznie rzadziej. To tak samo, jak w restauracji, gdzie istnieje zasadnicza różnica pomiędzy zwróceniem komuś uwagi, że jest brudny na twarzy, a samodzielnym wytarciem mu tej twarzy chusteczką, najlepiej z zaskoczenia.
Jeśli nie robimy takich rzeczy w przypadku osób pełnosprawnych, nie róbmy też tego w odniesieniu do osób z niepełnosprawnością, bo inaczej zakładamy, że istnieje jakaś kategoryzacja i różnica pod względem poczucia godności jednych i drugich.
Jak mówię, nie jest tak, że w ogóle nie jestem tolerancyjny i nie biorę pod uwagę popełniania błędów z niewiedzy, a nie ze złej woli.
Gdyby tak było, pewnie w podobnych sytuacjach nie odpowiadałbym stanowczo dziękuję, poradzę sobie, a za to nie mniej stanowczo, proszę nie naruszać mojej przestrzeni osobistej, lub zwyczajnie łapy przy sobie.
Jest to jednak dla mnie dalej niekomfortowe i frustrujące.
Reasumując, jaki jest złoty środek, aby nie pozostać obojętnym/ obojętną, a jednak nie naruszać cudzej prywatności?
Zawsze pytajcie czy i jak pomóc, a tam, gdzie macie wątpliwości, po prostu postępujcie tak, jak w standardowej sytuacji komunikacyjnej z osobami pełnosprawnymi.
Z tą refleksją zostawiam Was i do następnego wpisu.

EltenLink