Kategorie
Refleksje literackie

Motyw miłości w książkach o Harrym Potterze

Witajcie,
Zgodnie z tytułem wpisu, dzisiejsze rozważania chcę poświęcić motywowi miłości w twórczości J K Rowling.
Myślę, że jak na razie będzie to mój ostatni wpis dotyczący tej autorki. Później w swoich refleksjach będę chciał zająć się dziełami innych pisarzy, jednak ponieważ problem miłości w powieściach o Harrym Potterze jest moim zdaniem jednym z ciekawszych zagadnień poruszanych w cyklu, postanowiłem poświęcić mu nieco uwagi.
Przejdźmy zatem do analizy.
Jak wiedzą wszyscy fani serii, miłość stanowi ważny element życia bohaterów sagi.
Przejawia się praktycznie w każdym tomie i to w różnych formach.
Możemy zatem mówić o stanach zakochania łączących poszczególne postaci.
Takich par połączonych przez zauroczenie, możemy wymieniać wiele, a między nimi Rona i Lawender, Ginny i Dina, Harrego i Ho, a także wiele innych.
Nie takie oblicze miłości będzie jednak tematem moich dzisiejszych rozważań.
Zastanowię się za to nad bardziej filozoficznymi i psychologicznymi aspektami tego uczucia w jego najautentyczniejszej, bezwarunkowej postaci.
Swoją analizę zacznę od rozpatrzenia sytuacji samego Harrego Pottera.
W życiu tego bohatera miłość odgrywała niezwykle ważną rolę już od samego początku.
Gdy był niemowlęciem, ocaliła go od pewnej śmierci, kiedy matczyne uczucie Lily kazało jej zasłonić syna własnym ciałem przed morderczym urokiem Voldemorta. Chociaż miała wybór, mogła przecież ratować siebie, zostawiając dziecko na pastwę mordercy, wolała raczej poświęcić życie, niż patrzeć, jak szaleniec bez skrupułów morduje małego Harrego.
Już sam akt tak wielkiego poświęcenia mógłby być przedmiotem bardzo głębokich analiz psychologicznych.
Można by było na przykład zastanowić się, jak wielka musi być miłość matki do dziecka i jak silną wolą musi się ta matka wykazać, by w podobnych okolicznościach podjąć podobną decyzję.
Dużą odwagą musiał wykazać się również ojciec Harrego, który był gotów powstrzymać Voldemorta i nawet przy tym zginąć, żeby dać czas do ucieczki swojej żonie i synkowi.
Równie ciekawym, jeśli nawet nie ciekawszym tematem do rozważań, jest jednakże to, jak ten akt heroizmu kochających rodziców wpłynął na całe dalsze życie Harrego Pottera i jak uczucie, którym darzyli go Lily i James, przetrwało w nim mimo ich śmierci, dając mu siłę do mierzenia się z rozlicznymi przeciwnościami.
Namacalny przykład potęgi miłości przedstawionej w cyklu Rowling, mamy już na końcu książki "Harry Potter i kamień filozoficzny", gdy tytułowy bohater staje po raz drugi twarzą w twarz z tym, który pozbawił go możliwości zaznania w dzieciństwie rodzinnego ciepła.
Okazało się jednak, że Voldemort, który w tym przypadku do zabicia swojego śmiertelnego wroga usiłował wykorzystać opętanego nauczyciela Hogwartu profesora Quirrella i tym razem nie zdołał uśmiercić tytułowego bohatera.
Z jakiegoś powodu Quirrell nie mógł nawet dotknąć Harrego.
Dlaczego?
Na to pytanie najlepiej odpowie następujący cytat.
– Ale dlaczego Quirrell nie mógł mnie dotknąć?
– Twoja matka oddała za ciebie życie. Jedyną rzeczą, której Voldemort nie potrafi zrozumieć, jest miłość. Nie wiedział, że tak wielka miłość pozostawia wieczny ślad. Nie bliznę, nie znak widzialny… Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić. Ta miłość jest w twojej skórze. Quirrell, pełen nienawiści, żądzy i ambicji, dzielący ciało i duszę z Voldemortem, nie mógł ciebie dotknąć właśnie dlatego. Mękę sprawiało mu samo dotknięcie kogoś naznaczonego czymś tak dobrym.
"Harry Potter i kamień filozoficzny".
Przytoczony fragment jest bezwątpienia tekstem skłaniającym do refleksji.
Wskazuje jeszcze raz na to, że prawdziwa, bezinteresowna miłość potrafi przezwyciężyć samą śmierć i nieubłagany upływ czasu. W mojej opinii powyższy cytat jest głęboko symboliczny. Pokazuje nam moim zdaniem w sposób metaforyczny, że do człowieka dobrego nie mają przystępu złe, wyzute z uczucia emocje. I nie chodzi tutaj bynajmniej tylko o fizyczną tarczę przeciw niebezpieczeństwom okrutnego świata. Tak pojmowaną ochronę zapewnianą przez miłość kochającemu trudno byłoby sobie wyobrazić w realnym życiu.
Chodzi jednak tutaj o coś znacznie głębszego, o to, że jeśli ktoś potrafi kochać, wie co to znaczy wsparcie bliskich i ma odpowiedni system wartości, po pierwsze nigdy nie da uwieść się zgubnym rządzom i pokusom, prowadzącym go do upadku moralnego, a po drugie będzie znacznie silniejszy, ponieważ w otoczeniu życzliwych osób, nigdy nie będzie sam ze swoimi problemami.
Ten zaś, kto nie zna miłości od tej strony będzie podatny na demoralizację i nigdy nie zrozumie potęgi prawdziwego uczucia. Może oczywiście żyć w złudnym poczuciu, że właśnie wyzbycie się uczuć jest jego siłą, ponieważ przez to, że nie jest do nikogo przywiązany, nikt nie może go zranić wyrządzając krzywdę bliskim mu osobom.
W rzeczywistości jednak nigdy nie będzie szczęśliwy, skazany na wieczną samotność, która przecież nie leży w ludzkiej naturze.
Możemy zatem stwierdzić, iż Rowling w swoich dziełach podkreśla rolę miłości, jako swoistego strażnika wartości moralnych, a ktoś kto nie potrafi kochać, zatraca swoje człowieczeństwo.
Właśnie takim kimś, samotnym i ślepym na uczucia był Voldemort.
Nigdy nie zrozumiał potęgi miłości, a uczucie to jest najważniejsze na drodze do godnego i szczęśliwego życia.
Podkreśla to jeszcze bardziej następujący cytat.
– W Departamencie Tajemnic – przerwał mu Dumbledore – jest zawsze zamknięta sala. Kryje w sobie siłę, która jest zarazem wspanialsza i straszniejsza od śmierci, od ludzkiej inteligencji, od sił przyrody. Jest ona również być może najbardziej tajemniczym obiektem badań w całym departamencie. Tę właśnie moc ty posiadasz w wielkiej obfitości, a Voldemort nie ma jej wcale. To ta siła zaprowadziła cię tej nocy do Syriusza. To ona nie pozwoliła Voldemortowi opętać cię całkowicie, bo nie mógł znieść przebywania w ciele tak pełnym mocy, której on nie cierpi. W ostatecznym rozrachunku nie liczyło się już to, że nie potrafisz zamknąć przed nim swej świadomości. Nie oklumencja cię ocaliła, ale twoje serce.
"Harry Potter i zakon feniksa"
W cytacie tym, mamy jeszcze raz podkreśloną myśl, którą najłatwiej podsumować pewnym zdaniem, jakie kiedyś przeczytałem w jednej z publikacji poświęconych filozofii.
Największą bronią człowieka dobrego, jest jego dobroć.
Kolejnym zagadnieniem powiązanym z miłością, którym zajmuje się w swojej sadze Rowling, jest kwestia siły wewnętrznej, jaką czerpiemy już nie tylko od otaczających nas bliskich, ale też z samego myślenia o tych kochanych przez nas osobach, które już odeszły z tego świata.
Fragment cytatu, w którym Rowling pisze o tym, że "jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet, jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić, może wskazywać na fakt, iż samo wspomnienie osoby, która była nam droga, a którą utraciliśmy, jest w stanie zmobilizować nas do określonych działań.
Doskonały przykład takiej mobilizującej roli przechowywania w pamięci bliskich nam osób zmarłych, tego jak by się w danej sytuacji zachowali i czego by od nas oczekiwali, mamy choćby w trzeciej części przygód Harrego Pottera, gdy tytułowemu bohaterowi znajdującemu się wówczas w sytuacji krytycznej, wydaje się, że dostrzega własnego nieżyjącego ojca, który przybył, aby pomóc synowi.
Tak naprawdę, Harry zobaczył samego siebie po drugiej stronie jeziora, nad którym obecnie przebywał, jednak właśnie to, iż przez chwilę uwierzył, że patrzy na swojego rodzica,, jest bardzo psychologicznym nawiązaniem.
Całą głębię przemyśleń zawartą w tym motywie oddaje cytat.
– Znałem dobrze twojego ojca, Harry, tu, w Hogwarcie, i później – powiedział łagodnie. – On by też ocalił Petera Pettigrew. Jestem tego pewny.
Harry spojrzał na niego. Dumbledore nie będzie się śmiał, pomyślał. Może mu to powiedzieć…
– Zeszłej nocy… myślałem, że to mój tata wyczarował mojego patronusa. To znaczy… kiedy zobaczyłem samego siebie za jeziorem… pomyślałem, że to on.
– Nietrudno było się pomylić. Pewnie dość już się tego nasłuchałeś, ale ty naprawdę jesteś niezwykle podobny do Jamesa. Z wyjątkiem oczu… te masz po matce.
Harry pokręcił głową.
– Byłem głupi, myśląc, że to on – mruknął. – Przecież wiedziałem, że nie żyje.
– Myślisz, że umarli, których kochaliśmy, naprawdę nas opuszczają? Myślisz, że nie przypominamy sobie ich najdokładniej w momentach wielkiego zagrożenia? Twój ojciec żyje w tobie, Harry, i ujawnia się najwyraźniej, kiedy go potrzebujesz.
"Harry Potter i więzień Azkabanu".
W cytacie tym mamy wyraźną sugestię, że bliscy nam zmarli, nigdy tak naprawdę nie odchodzą, lecz żyją w naszych wspomnieniach tak długo, jak długo o nich pamiętamy.
Często też ich cechy przejawiają się w naszym sposobie bycia.
Widzimy zatem, że miłość to wspaniałe uczucie, mogące dostarczyć nam wielu radości
I siły wewnętrznej. Często jednak może być również źródłem cierpienia, o czym także pisze Rowling w swoich dziełach.
Możemy cierpieć przez miłość na przykład wtedy, gdy utracimy kogoś nam bliskiego i odczuwamy po jego stracie ogromny ból.
Coś takiego odczuł właśnie Harry Potter, gdy zginął jego ojciec chrzestny Syriusz Black. Jako, że Syriusz był bardzo ważny dla tytułowego bohatera, stanowił bowiem drugą po rodzicach osobę, z którą Harry czuł się bardzo związany, jego śmierć była dla Harrego ogromnym ciosem. Oto opuściła go osoba, w której upatrywał namiastki utraconej rodziny i która być może najlepiej ze wszystkich, znała Lily i Jamesa.
Co gorsza Harry miał świadomość, iż gdyby nie on, Syriusz mógłby żyć, ponieważ jeśli Voldemortowi nie udałoby się zwabić Harrego do ministerstwa, również i Black nie przyszedłby tam, żeby ratować z opresji chrześniaka.
Rozterki Harrego najlepiej pokazuje cytat.
Zaczął krążyć po tym spokojnym, pięknym gabinecie, oddychając szybko i starając się nie myśleć. Ale nie mógł nie myśleć… Nie było od tego ucieczki…
To jego wina, że Syriusz zginął, to wszystko jego wina. Och, dlaczego był tak głupi, by dać się Voldemortowi wciągnąć w pułapkę, dlaczego był tak święcie przekonany, że to, co widział we śnie, było rzeczywistością, dlaczego był głuchy na słowa Hermiony, na możliwość, że Voldemort wykorzystuje jego namiętną skłonność do odgrywania roli bohatera…
To było nie do zniesienia, nie mógł o tym myśleć, nie mógł tego wytrzymać… Gdzieś w głębi jego świadomości ziała okropna pustka, o której chciał zapomnieć, ciemna otchłań, w której zniknął Syriusz. Nie chciał być sam na sam z tą bezbrzeżną, cichą otchłanią, nie mógł tego znieść…
Harry Potter i zakon feniksa.
W cytacie tym widzimy ten ogrom cierpienia, jaki odczuwa się zawsze po utracie kogoś bliskiego. Widzimy, że Harrego dręczy to poczucie winy, o którym już wcześniej napisałem.
Jest pogrążony w rozstroju emocjonalnym, jaki towarzyszył by każdemu w takiej sytuacji.
Z jednej strony, jak sam twierdzi nie chce zostawać sam na sam ze swoimi uczuciami. Z drugiej natomiast nie chce nikogo widzieć, pogrążony w żałobie.
Motyw ten zawarty w książkach o młodym czarodzieju pokazuje jeszcze raz życiowość całego cyklu i jego głęboką psychologię.
Tak bowiem chyba rzeczywiście jest, że gdy odchodzi ktoś nam drogi, z jednej strony czujemy się przytłoczeni nadmiarem smutku, bólu i poczucia straty.
Jednocześnie jednak często czujemy, że choć samotne borykanie się z tymi emocjami nie jest łatwe, czasami właśnie samotności w takich momentach potrzebujemy, aby przemyśleć pewne rzeczy i na spokojnie sobie je w głowie poukładać.
Dlatego prawdziwe wydają się słowa hiszpańskiego pisarza Carlosa Ruisa Zafóna, który pisał, że "Samotność jest czasem drogą, która pozwala osiągnąć wewnętrzny spokój".
To, że Harry znajduje się w opisanej przeze mnie wyżej sytuacji emocjonalnej ilustruje jeszcze dobitniej cytat.
– Nie musisz się wstydzić tego, co teraz czujesz, Harry – rozległ się głos Dumbledore'a. – Przeciwnie… to, że odczuwasz taki ból, jest twoją największą siłą.
Harry poczuł, jak biały płomień gniewu liże mu wnętrzności, jak wybucha w owej straszliwej pustce, napełniając go pragnieniem sprawienia bólu Dumbledore'owi za ten jego spokój i za te puste słowa.
– Moją największą siłą, tak? – powtórzył rozdygotany, wciąż wpatrując się w stadion quidditcha, ale już go nie dostrzegając. – Pan nie ma pojęcia… Nie wie pan…
– Czego nie wiem? – zapytał spokojnie Dumbledore.
Tego już było za wiele. Harry odwrócił się do niego, trzęsąc się ze złości.
– Nie chcę rozmawiać o tym, co czuję, rozumie pan?
– Harry, takie cierpienie dowodzi, że wciąż jesteś człowiekiem! Taki ból jest częścią człowieczeństwa…
– A WIĘC… JA… NIE… CHCĘ… BYĆ… CZŁOWIEKIEM! – ryknął Harry.
Harry Potter i zakon feniksa.
W cytacie tym odnajdujemy bezpośredni dowód na to, że Harry pragnie samotności.
Mamy też jednak w nim poruszone inne, głęboko psychologiczne zagadnienie.
Możemy mianowicie zastanowić się nad słowami Dumbledorea mówiącego, że cierpienie w sytuacji Harrego, świadczy o jego człowieczeństwie.
Jest to zdanie o tyle interesujące, że przeczy naszym podstawowym intuicjom. Wielu ludzi bowiem uważa, że cierpienie jest czymś złym, ale czy na pewno?
Wydaje się, że nie zawsze, ponieważ wszystko zależy od kontekstu. Moim zdaniem cierpienie nie jest samo w sobie ani dobre, ani złe, a jego ocena moralna zależy od wywołujących je przyczyn.
W sytuacji, w której znajduje się Harry, cierpienie rzeczywiście jest czysto ludzkim odruchem. Nie możemy bowiem wyobrazić sobie zdrowego psychicznie człowieka, który po śmierci ukochanej osoby, nie odczuwa dojmującego smutku.
Smutek taki dowodzi tylko, że istotnie darzyliśmy miłością utraconą osobę i jest czymś naturalnym.
I to właśnie chciała najprawdopodobniej przekazać Rowling ustami Dumbledorea, podkreślając jednocześnie jeszcze raz związek miłości z istotą tego, co nazywamy człowieczeństwem.
Jeszcze jedną postacią w cyklu Rowling, która odczuła na własnej skórze to, iż miłość może być przyczyną cierpienia, był Severus Snape.
Jego cierpienie było tym większe, że miało co najmniej dwa powody.
Po pierwsze Snapeowi z pewnością doskwierały wielki żal i zraniona duma. Żal, ponieważ Lily Evans, którą obdarzył uczuciem, najwyraźniej nie odwzajemniała jego miłości, widząc w nim jedynie przyjaciela.
Zraniona duma, gdyż kobieta będąca obiektem jego westchnień wyszła ostatecznie za największego szkolnego wroga Snapea, który wielokrotnie go poniżał.
Już samo to na pewno wystarczyło, by Snape czuł się potwornie, lecz najgorsze miało dopiero nadejść. Straszliwy cios spadł na niego, gdy dowiedział się, że Lily została zamordowana. Była to tym potworniejsza wiadomość, że Severus czuł się winny śmierci ukochanej, ponieważ to on nieopatrznie przekazał Voldemortowi informacje, które ściągnęły niebezpieczeństwo na całą rodzinę Potterów.
Snape bardzo żałował swego postępku i był gotów zrobić wszystko, byle tylko ocalić swoją dawną miłość.
Najlepiej dowodzi tego następujący cytat z rozmowy Snapea z Dumbledoreem.
– A więc, Severusie, co Lord Voldemort chce mi przekazać? – Nie… nic… ja sam tu przyszedłem! Snape zacierał nerwowo ręce. Wyglądał jak obłąkany z poplątanymi, czarnymi włosami rozwiewającymi się wokół jego twarzy. – Ja… ja chciałem ostrzec… nie, chciałem prosić… Dumbledore machnął krótko różdżką. Choć wokół nich wiatr nadal unosił liście i targał gałęziami, w miejscu, gdzie stali, zrobiło się cicho. – O co mógłby mnie prosić śmierciożerca? – To… proroctwo… przepowiednia… Trelawney… – Ach, tak… Co zdradziłeś Lordowi Voldemortowi? – Wszystko… wszystko, co podsłuchałem! Właśnie dlatego… z tego powodu… on myśli, że chodzi o Lily Evans! – Przepowiednia nie odnosi się do kobiety – powiedział Dumbledore. – Mówi o chłopcu narodzonym pod koniec lipca… – Wiesz, co mam na myśli! On uważa, że chodzi o jej syna, zamierza ją dopaść… pozabijać wszystkich… – Jeśli ona tak wiele dla ciebie znaczy, to Lord Voldemort na pewno ją oszczędzi, nieprawdaż? Nie możesz go poprosić o łaskę dla matki, w zamian za jej syna? – Prosiłem go… błagałem… – Budzisz we mnie odrazę – rzekł Dumbledore, a Harry jeszcze nigdy nie słyszał takiej pogardy w jego głosie. Snape jakby skurczył się w sobie. – A więc nie obchodzi cię, że umrą jej mąż i synek? Oni mogą umrzeć, jeśli tylko ty dostaniesz to, czego chcesz, tak? Snape milczał przez chwilę, patrząc na niego, a potem wychrypiał: – Więc ukryj ich gdzieś. Ukryj ją… Ich wszystkich. W jakimś… bezpiecznym miejscu. Błagam. – A co mi dasz w zamian, Severusie? – W zamian? – Snape wytrzeszczył oczy na Dumbledore'a, a Harry spodziewał się, że zaprotestuje, ale po długiej chwili powiedział: – Wszystko.
Harry Potter i insygnia śmierci.
Przytoczony wyżej fragment doskonale oddaje tragedię Snapea.
Żeby uratować Lily, był zdolny nie tylko przezwyciężyć w sobie odrazę do Jamesa i zaakceptować fakt, iż jeśli Dumbledore zgodzi się mu pomóc, ukryje całą rodzinę Potterów, co oznaczało również, że Lily najprawdopodobniej nigdy nie odwzajemni uczuć Snapea, mając u boku męża.
Severus musiał jednak przede wszystkim zmierzyć się z własnymi lękami. Zdawał sobie sprawę, że jako śmierciożerca, a zatem sługa Voldemorta, nie jest mile widziany przez Dumbledorea.
Poza tym ryzykował życie, które na pewno by stracił, gdyby tylko Voldemort dowiedział się, iż Snape zawarł układ z Dumbledoreem.
Na koniec był gotów upokorzyć się najpierw przed Voldemortem, błagając go o litość, choć wiedział, jaki ten ma stosunek do miłości. Potem zaś przed Dumbledoreem, który nim pogardzał ze względu na jego przeszłość.
Sugestywne jest też stwierdzenie Snapea, że zrobi wszystko dla Dumbledorea, jeśli tylko ten ocali Lily.
Ogrom jego bólu i żalu do Dumbledorea, kiedy okazało się, że Voldemort mimo wszystko dopadł i uśmiercił wielką miłość Severusa oddaje cytat.
– Myślałem… że… że ją… ochronisz… – Ona i James zaufali złej osobie. Podobnie jak ty, Severusie. Czyś nie uwierzył, że Lord Voldemort ją oszczędzi? Snape miał płytki oddech. – Jej synek przeżył – powiedział Dumbledore. Głowa Snape'a drgnęła gwałtownie, jakby opędzał się od złośliwej muchy. – Jej synek żyje. Ma jej oczy, dokładnie takie same. Na pewno pamiętasz kształt i kolor oczu Lily Evans, co? – PRZESTAŃ! Ona odeszła… umarła… – Masz wyrzuty sumienia, Severusie? – Chciałbym… chciałbym umrzeć… – A co by dała twoja śmierć? – zapytał chłodno Dumbledore. – Jeśli kochałeś Lily Evans, jeśli naprawdę ją kochałeś, to powinieneś wiedzieć, co zrobić. Snape wyglądał na tak oszołomionego bólem, że słowa Dumbledore'a jakby do niego nie docierały. – Co… co masz na myśli? – Wiesz, w jaki sposób i dlaczego zginęła. Zrób wszystko, by nie umarła na próżno. Pomóż mi ochronić syna Lily. – On już nie potrzebuje ochrony. Czarny Pan odszedł… – …i na pewno wróci, a wówczas Harry Potter znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Przez dłuższy czas milczeli. Snape powoli odzyskiwał panowanie nad sobą, uspokajał oddech. W końcu powiedział: – No dobrze. Dobrze. Ale nikomu o tym nie powiesz, Dumbledore! To musi pozostać między nami! Przysięgnij! Nie mogę znieść… zwłaszcza że to syn Pottera… Daj mi słowo! – Dać ci słowo, że nigdy nie ujawnię tego, co w tobie najlepsze? – westchnął Dumbledore, patrząc z góry na wykrzywioną bólem twarz Snape'a. – Jeśli nalegasz…
Harry Potter i insygnia śmierci.
W cytacie tym widzimy jeszcze raz, że Snape, nawet po śmierci Lily, jest w stanie zrobić wiele ze względu na jej pamięć.
Ostatecznie podjął się ochrony Harrego, właśnie przez miłość do jego matki, choć wymagało to od niego bardzo silnej woli, gdyż w młodym Potterze widział odbicie znienawidzonego Jamesa.
Nie chciał wszakże, by ktoś dowiedział się, iż zobowiązał się chronić syna Pottera, gdyż uważał to za upokorzenie, podczas gdy Dumbledore widział w tym poświęcenie i dowód miłości, jak najbardziej godny podziwu.
Tak, czy inaczej, miłość okazała się w Severusie Snapie silniejsza od nienawiści i utrzymała się do końca jego życia.
Dowodzi tego następujący cytat opisujący reakcję snapea na informację, że Harry Potter ostatecznie musi zginąć z ręki Voldemorta.
Snape patrzył na niego z przerażeniem. – Chroniłeś go, utrzymywałeś tak długo przy życiu tylko po to, by umarł we właściwym momencie? – To cię tak szokuje, Severusie? A ilu ludzi umarło na twoich oczach? – Ostatnio tylko ci, których nie byłem w stanie ocalić – odparł Snape, wstając. – Wykorzystałeś mnie. – To znaczy? – Szpiegowałem dla ciebie, kłamałem dla ciebie, narażałem dla ciebie życie, a wszystko to robiłem, by zapewnić bezpieczeństwo synowi Lily. A teraz mówisz mi, że hodowałeś go jak prosiaka na rzeź… – To bardzo wzruszające, Severusie – powiedział z powagą Dumbledore. – A więc w końcu dojrzałeś do tego, by przejmować się losem tego chłopca? – Jego losem? – wykrzyknął Snape. – Expecto patronum! Z końca jego różdżki wystrzeliła srebrna łania. Wylądowała na podłodze, przebiegła przez pokój i wyskoczyła przez okno. Dumbledore patrzył, aż jej srebrna poświata zniknęła w ciemności, a potem odwrócił się do Snape'a. Oczy miał pełne łez. – Przez te wszystkie lata?… – Zawsze.
Harry Potter i insygnia śmierci.
W zacytowanym fragmencie widzimy, że Snape czuje się oszukany. Do tej pory wierzył, że jego działania, zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa Harremu mają jakiś sens, a teraz stracił tę wiarę.
Symboliczne tutaj są także moim zdaniem słowa Snapea, że ostatnio na jego oczach umarli tylko ci, których nie był w stanie ocalić.
Mówiąc to, mógł mieć na myśli Lily.
Ostatecznym dowodem na to, że wciąż kochał matkę Harrego, jest kształt jego patronusa, jako, że patronus był ucieleśnieniem tego, co napełniało największym szczęściem tego, kto go wyczarował.
Sugestywne, że patronusem Snapea była łania, taka sama, jaką potrafiła przyzwać Lily Evans.
Kończąc ten wpis, chciałbym poczynić jeszcze jedną refleksję.
Postać Snapea jest jeszcze jednym dowodem na to, że Rowling widziała w miłości ostoję człowieczeństwa.
W ciągu całego bowiem życia Severusa Snapea, jego postawę kształtowały dwie siły: miłość i nienawiść.
Wydaje się, że gdyby nie Lily i to, co się z nią stało, Snape mógłby nigdy nie stanąć do walki przeciw Voldemortowi. To właśnie uczucie do matki Harrego przemogło w nim życiowe frustracje i choć stało się powodem jego cierpienia, stanowiło też źródło swoistej stabilizacji dla jego psychiki, które pomogło mu zachować człowieczeństwo.
Na tym chciałbym zakończyć swoją analizę motywu miłości w książkach o Harrym Potterze, mimo, że na pewno nie zawarłem tu wszystkiego, co zasługiwało na głębsze rozważania.
Zapraszam jednak do komentowania.
Do następnego wpisu.

Zmodyfikowany

EltenLink