Kategorie
Muzycznie

MC Sobieski – drużyna pierścienia

Witajcie,
Powinienem teraz się uczyć, a konkretniej poświęcać się tej najmniej przeze mnie lubianej formie nauki, jaką jest pisanie pracy zaliczeniowej. Nic więc dziwnego, że szukam sobie pretekstów, by jakoś odwlec tą nieprzyjemną perspektywę. Jednym z takich dobrych pretekstów wydało mi się wrzucenie tu poniższej piosenki. Nie ukrywam, że pośród utworów Sobieskiego, ten zajmuje znaczącą pozycję na mojej liście. To, do czego musiałem się przyzwyczaić, to przearanżowany motyw z Enyi, pewnie dlatego, że jednak cały czas mam z tyłu głowy oryginał, ale to subiektywna opinia. W każdym razie tekst moim zdaniem zasługuje na uwagę. Fajnie oddaje przekaz władcy pierścieni jako alegorii współdziałania, a moją ulubioną zwrotką jest ta o przyjacielu i wejściu do mojego świata. Uważam, że to kreatywne połączenie wątku z przed Morii z jednej, a przesłania dotyczącego zaufania w przyjaźni z drugiej strony.
Poza wszystkim, podkład muzyczny jest jak dla mnie również ciekawie dobrany. Ja przynajmniej potrafię sobie przy nim wyobrazić całą wędrówkę, do której nawiązuje tekst.
Tyle autorskich wrażeń z mojej strony.
Życzę miłego odsłuchu i zachęcam do własnch refleksji w komentarzach.

Kategorie
Filozofia

Uczta Platona i wybrane koncepcje miłości

Witajcie,
Dawno nie umieszczałem w tej kategorii nic pisanego. Powodów było jak zwykle wiele, brak czasu, weny do pisania, pomysłu. Czasami wybrane z tych czynników nakładały się w różnych konfiguracjach, a czasami oddziaływały wszystkie na raz, lub pojedynczo. Nie ukrywam, że o czym wspominałem już we wpisach głosowych, znaczącą zniechęcającą rolę odgrywa również często fakt, iż moje wpisy, czy to poświęcone filozofii, czy paleontologii, są zawsze pisane przeze mnie osobiście, a to wiąże się z pewnym nakładem pracy pisarskiej. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, który przynajmniej w przypadku tej kategorii, może stanowić remedium na długie okresy ciszy, jeśli chodzi o wpisy tekstowe. Mianowicie mogę spróbować wrzucać tu co ciekawsze moim zdaniem rzeczy, które i tak opracowuję na zajęcia, oczywiście tylko te, które da się zrozumieć bez wchodzenia w bardziej skomplikowane konteksty filozoficzne.
Zobaczymy, jak przyjmie się taka formuła.
Dziś pierwszy taki wpis imspirowany zagadnieniem, które przerabiałem jeszcze w liceum. Jak wskazuje tytuł wpisu, rzecz będzie dotyczyć miłości, ale nie koniecznie w ujęciu Platona. Jak przypuszczam wiecie, Platon, który zresztą uważał pismo za niezbyt efektywną formę przekazywania wiedzy, napisał mimo to sporo, a najbardziej znany jest rzecz jasna z dialogów, w których ważną rolę odgrywał Sokrates.
Jednym z takich dialogów jest Uczta, gdzie Platon ukazuje biesiadę intelektualistów zastanawiających się nad tym, czym jest miłość. Propozycji wysuwanych przez różnych uczestników tytułowej uczty było kilka i każda ukazywała miłość nieco inaczej. Poniżej prezentuję tylko trzy z nich, które wydały mi się najciekawsze, choć to oczywiście subiektywny pogląd. Zanim przejdę do samego omawiania problemu warto jeszcze zaznaczyć, że chociaż sam Platon w uczcie się nie wypowiada, można się zastanawiać, czy przypadkiem pewnych swoich rozstrzygnięć nie wkłada w usta Sokratesa. Jest to zresztą bolączka historyków filozofii, którzy rekonstrułując poglądy Sokratesa, opierają się w przeważającej mierze na zapiskach Platona, przez co niestety nie wiedzą do końca, na ile twierdzenia rzeczywistego sokratesa zostały przekształcone przez jego ucznia. Przechodząc już jednak do Uczty i miłości.
Jednym z pierwszych dyskutantów wypowiadających się w dialogu na temat istoty miłości jest Fajdros. Definiuje on ją już na samym początku swojej wypowiedzi jako uczucie pierwotne, a zarazem bardzo ważne w życiu każdego człowieka. Nic bowiem, według przemawiającego, nie naprowadzi nas na właściwą drogę życia z taką skutecznością jak właśnie miłość. Ona to bowiem każe nam, cytując Fajdrosa, odczuwać wstyd i wstręt w odniesieniu do postępków podłych. Rozbudza w nas także ambicję popychającą nas w kierunku czynienia dobra.
Ambicja ta wiąże się zdaniem mówcy bezpośrednio ze wspomnianym wcześniej wstydem, pod wpływem którego ludzie powstrzymują się od czynów złych i haniebnych w obawie przed potępieniem i dezaprobatą ze strony ukochanej osoby.
W ten sposób omawiane uczucie staje się źródłem największego męstwa i, lojalności, oraz wierności powszechnie uznawanym normom.
Następna definicja miłości jaką chciałbym streścić w tym wpisie, była zawarta w wypowiedzi Arystofanesa.
On wszakże w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie patrzył na miłość poprzez pryzmat przymiotów duchowych.
Uczucie to rozpatrywał bardziej od strony jego aspektu fizycznego i uważał, iż zrodziło się ono jako przejaw dążności natury ludzkiej do swej postaci pierwotnej, do ponownego utworzenia pewnej całości i zasklepienia pewnego rozdarcia, jakiemu człowiek uległ w przeszłości za sprawą bogów.
Otóż zdaniem Arystofanesa niegdyś ludzie dzielili się na trzy płcie męską, żeńską i obojnaczą. Jednakże w obrębie każdej z tych płci, człowiek posiadał dwa oblicza. W przypadku płci męskiej były to dwa oblicza męskie, w przypadku żeńskiej dwa żeńskie, a w przypadku obojnaczej jedno męskie i jedno żeńskie.
Potem jednak za sprawą kary nałożonej na gatunek ludzki za bluźnierstwo przez bogów zostaliśmy, jak twierdzi Arystofanes, porozcinani. Od tamtego czasu miłość funkcjonuje jako pewne spoiwo, pewna siła przypominająca nam o zamierzchłych czasach i dążąca do niegdysiejszej jedności, przy czym przedstawiciele każdej z dawnych płci dążą do połączenia się z tą połówką, z którą wcześniej zostali rozdzieleni.
W ten sposób omawiana teoria usiłuje wyjaśnić również powstanie różnych orientacji seksualnych.
Jak widać, obie streszczone wyżej wypowiedzi na temat miłości diametralnie się od siebie różnią, ukazując dwa odmienne aspekty tego uczucia.
Jednak jeszcze inaczej próbuje opisać jego istotę Sokrates, a wypowiedź jego jest tym bardziej barwna, że wskazuje jednocześnie na kilka możliwych definicji pojęcia stanowiącego przedmiot toczącej się w dialogu dyskusji.
Zanim jednak przejdziemy do rozważań nad tym, czym dla Sokratesa jest miłość, musimy nadmienić, czym na pewno ona według niego nie jest.
Nie jest zaś wartością bezwzględną, ideą, która istnieje w oderwaniu od świata materialnego.
Zawsze bowiem, zdaniem myśliciela, by można było mówić o omawianym uczuciu, musi istnieć zarówno kochający, jak i obiekt na który jego miłość jest skierowana. Możemy zatem stwierdzić, że filozof postrzega ją jako pewnego rodzaju relację.
Dalej Sokrates zakłada, iż relacja ta ma postać pragnienia. Fakt natomiast, że w mniemaniu myśliciela, pragnąć można jedynie tego czego się nie posiada, daje nam podstawy do wniosku, że miłość jest niczym innym jak poczuciem braku, z jakiego dopiero wynika pociąg do czegoś lub kogoś dysponującego tym na czym nam zbywa.
Owo coś do czego dążymy jest zawsze dobre i piękne, ponieważ człowiek nigdy świadomie nie zapragnie tego co złe i szpetne. Właśnie taka koncepcja człowieczeństwa leży u podstaw etycznej szkoły Sokratesa nazywanej intelektualizmem etycznym.
Lecz jak wynika z cytowanej przez myśliciela rozmowy z prostytutką Diotymą, podziela on jej zdanie, że miłość to nie tylko swoiste pragnienie każące nam gonić za tym czego nam niedostaje. Jest to także pewien pierwiastek duchowy stanowiący niejako łącznik ludzi żyjących w świecie doczesnym z pierwotnymi siłami wyższymi, które zainicjowały nasze istnienie. Mowa tu oczywiście o Bogu, czy też, patrząc z perspektywy starożytnych, bogach.
Z drugiej strony ze streszczanej rozmowy wynika, że Sokrates za przyczyną diotymy począł definiować omawiane uczucie jako połączenie dwóch na pozór przeciwnych doznań, a mianowicie biedy i dostatku. Po tej pierwszej miłość byłaby więc spontaniczna i często sprzeczna z racjonalizmem, a jej cechą wspólną z dostatkiem pozostawałoby wieczne dążenie do indywidualnie pojmowanego piękna.
Ale jak wynika z dalszej części dialogu, nie samo posiadanie rzeczy pięknych jest jedynym celem miłości. Jeszcze ważniejsze zdaje się bowiem tworzenie, czy cytując Diotymę płodzenie w pięknie, by poprzez zastępowanie jednostek starych młodymi, zapewnić mu nieśmiertelność. I nie chodzi tutaj jedynie o płodzenie rozumiane z perspektywy jego fizycznego aspektu. Mowa tu bowiem również o owocach duchowych miłości, jako relacji dwóch osób, z których każda dąży do tego, aby posiąść to co najpiękniejsze w drugim człowieku. Owocami tymi są wówczas nowe wartości, wzbogacające naszą osobowość i rozszerzające nasze horyzonty. Często także stanowią one inspiracje popychające nas w kierunku tworzenia tekstów kultury intelektualnej dających ich twórcy wcześniej wspomnianą nieśmiertelność. Na zawsze bowiem pozostanie on w pamięci ludu czerpiącego nauki z jego przemyśleń.
Lecz, jak Diotyma przekonuje Sokratesa, pod koniec swojej z nim rozmowy, miłość umożliwiająca nam dostrzeganie piękna stanowi jedynie pewien rodzaj drogi wiodącej ku poznaniu jego idei niezmiennej bez względu na to, kto jest jej odbiorcą.
Podsumowując, ze streszczonych wyżej definicji wyłaniają się dwa sposoby pojmowania miłości,
bo podczas gdy Według Sokratesa i Fajdrosa, jest ona pewnym pierwiastkiem duchowym umożliwiającym nam kontakt ze światem bogów i idei oraz wskazującym nam drogę do piękna w czystej postaci, a także kształtującym w nas pożądane przez społeczeństwo postawy, Arystofanes rozpatruje problem istoty omawianego uczucia najwyraźniej przez pryzmat jego aspektu fizycznego.
Dowodzi przy tym, iż miłość jest niczym innym jak pierwotnym dążeniem natury ludzkiej do ponownego utworzenia skończonej całości i zasklepienia pewnego rozdarcia jestestwa człowieka, które to rozdarcie powstało za sprawą bogów.

Myślę, że przynajmniej na razie wystarczy Wam takie przybliżenie problematyki Uczty. Jest ono oczywiście ogólne i wybiórcze, więc tym bardziej zachęcam do komentowania. Może rozwinie się tu jakaś ciekawa dyskusja, bo w końcu każdy prędzej, czy później z miłością się styka i ma różne przemyślenia. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy zwłaszcza geneza miłości podawana przez Arystofanesa jest poprostu absurdalna. Z drugiej jednak strony zawsze fascynowały mnie różne wizje starożytnych i to, jak wymyślnie czasami wyjaśniali zjawiska, których nie rozumieli. Osobiście myślę, że całyczas warta uwagi jest definicja Sokratesa, ale to już może zostawię na ewentualną dyskusję.
Do następnego wpisu.

Kategorie
z życia

O samodzielności, wymianie i innych rzeczach, czyli podsumowanie roku 2019

Witajcie,
Jako, że wczoraj był ostatni dzień roku 2019, zdecydowałem się na ten wpis. Do tej pory nie publikowałem tu podobnych podsumowań, ale kto wie, może od teraz zmienię tę tradycję.
Jak wspomniałem przy innej okazji, bezpośrednią inspiracją do napisania tych kilku słów, był dla mnie wpis na blogu Weroniki. Znudzonych po lekturze moich dzisiejszych wypocin odsyłam więc z zażaleniem do niej, ale do rzeczy. 😀 Miniony rok był dla mnie pod pewnymi względami przełomowy. Kilka projektów udało mi się sfinalizować, miało miejsce kilka nowych doświadczeń. Są również nowe umiejętności, a poza tym wszystkim, choć bynajmniej nie jest to dla mnie najmniej ważne, wbrew chronologii wpisu, pojawiły się nowe znajomości, a niektóre starsze zostały umocnione.
Zacznijmy może od tego, że w ubiegłym roku, w pierwszej połowie lipca, udało mi się obronić pracę licencjacką. Było to znaczące wydarzenie, bo chociaż pisać potrafię, temat sam sobie dobierałem, a prowadzący seminarium mówili, że licencjat jest na wysokim poziomie, jakaś trema przed obroną zawsze jest.
Ostatecznie jednak wszystko poszło po mojej myśli. Tu muszę jeszcze raz podkreślić, jak ważne było dla mnie to, że w filozofii również dyskutowany jest ewolucjonizm. Dzięki temu mogłem pisać o tym, co naprawdę mnie interesuje i chociaż siłą rzeczy kierunek studiów wymuszał specyficzne podejście do zagadnienia ewolucji, bardziej metodologiczne, niż czysto przyrodnicze, to jednak mogłem realizować na tym polu swoje pasje.
Od razu tutaj mogę wspomnieć, że o czym ostatnio się dowiedziałem, mój licencjat wywarł pozytywne wrażenie również na pracownikach instytutu filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, w związku z czym jest szansa, że pojawi się na jego podstawie artykuł,, który będzie opublikowany w czasopiśmie naukowym. Teraz ruch po mojej stronie, bo muszę ten artykuł poskładać i wysłać do odpowiednich osób. Pozostając w tematach uczelnianych, jak już chyba wszyscy wiedzą, rozpocząłem drugi stopień studiów filozoficznych. W tym miejscu muszę powiedzieć, że mam co do niego mieszane odczucia. Jest to w mojej opinii zdecydowanie odmienny schemat nauczania, niż ten, z którym zetknąłem się na pierwszym stopniu studiów. Odnoszę wrażenie, że o ile pierwszy stopień był rzeczywiście nastawiony na przekazanie nam nowej wiedzy, zapoznanie z dużą ilością myślicieli i teorii, o tyle drugi koncentruje się bardziej na pogłębieniu naszych kompetencji w zakresie zagadnień już omówionych i na kształtowaniu umiejętności.
Jest to oczywiście zrozumiałe i nie twierdzę, że taki model studiowania nie może wielu studentom podobać się nawet bardziej, niż tok podający zajęć oparty na dyktowaniu definicji. Ja mimo to nie wiedzieć czemu wolałem pierwszy stopień, bo czułem realny przyrost wiedzy, chodząc na wszystkie wykłady. Tu nie zawsze mam takie poczucie, choć kilka przedmiotów jest naprawdę świetnych i bardzo dobrze prowadzonych. Kończąc ten wątek mogę na pewno napisać, że na magisterce, przynajmniej na wybranych przedmiotach, pewien poziom wiedzy studenta jest założony na starcie i biorąc to pod uwagę, osobiście poważnie bym się zastanawiał, czy łączyć studia licencjackie na jednym kierunku z magisterką na całkiem innych. Sam przynajmniej na razie nie zamierzam tego robić, ale wiem, że to dość powszechna praktyka, więc wspominam, jak to wygląda z mojej perspektywy.
No dobrze. Zostawiamy studia, tudzież ogólnie naukę i lecimy z następnymi częściami podsumowania. Żeby trzymać się względnie chronologii, napiszę teraz o bardzo udanym wyjeździe, który miał miejsce w sierpniu minionego roku. Był to wyjazd z fundacją kultury bez barier. Dla tych, którzy nie słyszeli o tej fundacji, wspomnę, że organizuje ona dorocznie wyjazdy integracyjne, w których biorą udział zarówno osoby pełnosprawne, jak i te z niepełnosprawnościami, głównie słuchu i wzroku. Każdego roku odbywa się wycieczka do innego miasta na terenie Polski, podczas której uczestnicy zwiedzają różne instytucje kultury i opiniują poziom dostępności pod kątem różnych niepełnosprawności prezentowany przez te instytucje. Nadrzędną ideą przyświecającą działaniom fundacji jest zwiększanie dostępności ośrodków kultury dla osób z niepełnosprawnościami, przy czym zwiększanie to ma być oparte na wskazówkach samych zainteresowanych. Dlatego też po każdym wyjeździe uczestnicy wyliczają mocne i słabe strony dostosowań w odwiedzonych miejscach, a te uwagi są następnie przekazywane poszczególnym instytucjom.
W tym roku celem wyjazdu był Białystok. Zwiedzaliśmy między innymi Muzeum Pamięci Sybiru, Centrum Zamenhofa, czy synagogę w Tykocinie. Był to bardzo owocny i przyjemnie spędzony czas. Trzy dni nieustającego obcowania z kulturą, a co bardzo istotne, także nowymi, wspaniałymi ludźmi. Do tego świadomość robienia czegoś, co przynajmniej z założenia, ma realny wpływ na poprawę sytuacji osób z niepełnosprawnościami. Same atrakcje w poszczególnych miejscach kultury również były w większości przemyślane, choć słabym punktem było Centrum Zamenhofa, gdzie o samym Zamenhofie dowiedzieliśmy się niewiele, a pani przewodniczka wydawała się totalnie nieprzygotowana do oprowadzania, o czym świadczyło między innymi pokazywanie osobom niewidomym zdjęć, żebyśmy sobie po dotykali. Zwracała się też do osób z niepełnosprawnościami, jak do małych dzieci, co również stanowiło raczej irytujący akcent.
Ogólnie jednak sam wyjazd wspominam bardzo pozytywnie, a fundację mogę z czystym sercem polecić. Wspaniali ludzie z inicjatywą i pasją. Był to mój pierwszy wyjazd z nimi, ale na pewno nie ostatni.
Następna wspaniała tegoroczna inicjatywa, to międzynarodowa wymiana w Warzenku. Była ona organizowana przez Centrum Współpracy Młodzieży, w którym działam. Polegała na tym, że Reprezentanci z pięciu krajów, Polski, Rumunii, Ukrainy, Gruzji i Słowenii przez tydzień brali udział w różnych organizowanych przez siebie aktywnościach, takich jak wieczory kulturowe, warsztaty o pasjach oraz wielu innych. Podstawowym sensem wymiany było to, że uczestnicy sami organizowali całe wydarzenie. Bardzo ważny aspekt wydarzenia stanowił również fakt, iż wśród uczestników były zarówno osoby pełnosprawne, jak i osoby z niepełnosprawnościami. Wymiana miała więc charakter edukacyjno-integracyjny. O samej wymianie mógłbym pisać elaboraty, ponieważ wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Napiszę jednak teraz, jakie znaczenie miała dla mnie osobiście. Po pierwsze, jak w wypadku większości moich aktywności, tak i to wydarzenie miało swój niezapomniany klimat dzięki ludziom. Było źródłem nowych, inspirujących znajomości. Przez tydzień spędzony z innymi uczestnikami bardzo się zżyliśmy i naprawdę smutnym momentem było pożegnanie podczas ostatniego dnia wydarzenia. Poza tym wymiana była dla mnie zupełnie nowym wyzwaniem. Był to mój pierwszy taki projekt, w którym na dodatek pełniłem rolę współorganizatora. Nie ukrywam, że byłem przejęty i myślałem, czy wszystko dobrze wyjdzie, przede wszystkim dlatego, że ciągle nie ufam swojemu angielskiemu w takim stopniu, w jakim bym chciał. Tam z kolei musiałem mówić po angielsku cały czas, łącznie z przeprowadzeniem w tym języku sesji RPG w ramach warsztatu o pasjach. Ostatecznie przekonałem się, że moje zdolności językowe nie są tak tragiczne, jak mi się wydawało, choć nie da się ukryć, że wymagają one ciągłego doszkalania.
Sano RPG też się udało, choć jeśli miałbym pisać o jego słabszych stronach, musiałbym wspomnieć o zbyt dużej ilości ludzi powodującej nieco zamieszania. W efekcie również nie każdy miał możliwość wzięcia czynnego udziału w grze. Dopracowywania scenariusza na parę godzin przed sesją, a w sumie całkowitego jego zmieniania także długo nie zapomnę. Momentami było to stresujące, zwłaszcza, gdy te parę godzin przed warsztatami stwierdziłem, że mam w głowie totalną pustkę, jeśli chodzi o pomysły na rozwiązanie fabuły, podobnie jak koleżanka, z którą wspólnie prowadziliśmy warsztat. W końcu jednak wybrnęliśmy.
Wydaje mi się, że wymiana to ostatnia z większych inicjatyw, w których brałem udział w tym roku. Co zatem poza tym? Abstrahując od różnych wyzwań natury wyjazdowej, faktem wartym odnotowania jest, że w minionym roku 2019, ukończyłem, po około trzynastu latach, moją książkę. Tak. Nie przesłyszeliście się. Promień nadziei skończony, zarówno pod względem fabuły, jak i większości korekt. Teraz jest gotowy, żeby puścić go w świat, poddać dalszym korektom, już w jakimś wydawnictwie, oczywiście jeśli znajdę takie, które tą książkę zechce.
Wrócę teraz jeszcze na chwilę do rzeczy, które zrobiłem po raz pierwszy. Otóż po raz pierwszy, jeśli nie po raz pierwszy w ogóle, to na pewno po raz pierwszy od bardzo długiego czasu byłem w Teatrze Muzycznym. Byłem tam nie tylko na wiedźminie, o czym już wiecie, ale też na Gali Gdyni Bez Barier, no i nocy muzeów, tak już z poza teatru.
Pisałem również w tytule wpisu o samodzielności. Rzeczywiście. W minionym roku poczyniłem w tej dziedzinie znaczne postępy. Kiedyś Wam wspominałem, że nauczyłem się docierać do sklepu. Od tamtej pory opanowałem również trasę na osiedlowe przystanki, do siedziby CWM, księgarni Vademecum, gdzie uczęszczam na liczne warsztaty, ale bezwątpienia największym moim sukcesem, naturalnie tegorocznym, było ogarnięcie samodzielnego docierania na uniwersytet i powrotu z niego. Na razie potrafię poruszać się na tej trasie jedynie autobusem i tramwajem, ale oswajam też kolejki, choć tu przede mną jeszcze trochę pracy.
Na zakończenie tego wpisu powiem jeszcze raz o tym, co jest dla mnie tak istotne, jako dla zwierzęcia z natury społecznego, czyli o ludziach, którzy mnie otaczają. Niezmiennie od kilku lat bardzo ważną rolę odgrywa w moim życiu, jeśli o to chodzi, centrum Współpracy Młodzieży. Dziękuję za dzień, w którym dołączyłem do tej organizacji, bo dzięki niej moje życie społeczne zmieniło się o 180 stopni. Dziękuję mojej pani od historii z podstawówki, która powiedziała mi o istnieniu CWM. Dzięki temu ciągle poznaję nowych inspirujących ludzi. Tam poznałem kolegę, który pojechał ze mną na rajd Kultury Bez Barier i powiedział mi o ich istnieniu, ale też wiele innych wspaniałych osób. W tym roku też dzięki jednej z osób znów miałem przyjemność docenienia, jak fajnym uczuciem jest uświadomienie sobie, że nadaje się z kimś na tych samych falach, że można z tym kimś porozmawiać praktycznie o wszystkim, a pojęcie nudy całkowicie przestaje istnieć. Coś takiego poczułem może parę razy w życiu i w tym roku to był właśnie taki przypadek.
Rok 2019 to też rok, w którym do poszerzenia moich znajomości przysłużył się Elten. Dzięki niemu poznałem Agnieszkę znaną tutaj właśnie pod takim Nickiem oraz Darię znaną szerzej jako Everlastink dream.
Podsumowując cały wpis, miniony rok to przede wszystkim czas nowych wyzwań, umiejętności i znajomości. W roku 2020 zamierzam przede wszystkim rozwijać nadal samodzielność i moje umiejętności językowe. To dla mnie najważniejsze. Chciałbym również sfinalizować kwestię Promienia nadziei pod kątem wydawniczym. No i jest jeszcze moje postanowienie noworoczne związane z klimatem. Od tego roku ograniczam spożycie mięsa. O wpływie hodowli przemysłowych na klimat mówić nie trzeba, a ja uważam, że zmiana w podejściu do spraw klimatycznych musi dokonać się oddolnie i zajść w sposobie myślenia. Każdy więc może dołożyć tu swoją cegiełkę.
Tym akcentem żegnam się z Wami po powyższym przydługim wpisie. Gratuluję tym, którzy dotrwali do tego momentu i do następnego wpisu.

EltenLink