Kategorie
z życia

O samodzielności, wymianie i innych rzeczach, czyli podsumowanie roku 2019

Witajcie,
Jako, że wczoraj był ostatni dzień roku 2019, zdecydowałem się na ten wpis. Do tej pory nie publikowałem tu podobnych podsumowań, ale kto wie, może od teraz zmienię tę tradycję.
Jak wspomniałem przy innej okazji, bezpośrednią inspiracją do napisania tych kilku słów, był dla mnie wpis na blogu Weroniki. Znudzonych po lekturze moich dzisiejszych wypocin odsyłam więc z zażaleniem do niej, ale do rzeczy. 😀 Miniony rok był dla mnie pod pewnymi względami przełomowy. Kilka projektów udało mi się sfinalizować, miało miejsce kilka nowych doświadczeń. Są również nowe umiejętności, a poza tym wszystkim, choć bynajmniej nie jest to dla mnie najmniej ważne, wbrew chronologii wpisu, pojawiły się nowe znajomości, a niektóre starsze zostały umocnione.
Zacznijmy może od tego, że w ubiegłym roku, w pierwszej połowie lipca, udało mi się obronić pracę licencjacką. Było to znaczące wydarzenie, bo chociaż pisać potrafię, temat sam sobie dobierałem, a prowadzący seminarium mówili, że licencjat jest na wysokim poziomie, jakaś trema przed obroną zawsze jest.
Ostatecznie jednak wszystko poszło po mojej myśli. Tu muszę jeszcze raz podkreślić, jak ważne było dla mnie to, że w filozofii również dyskutowany jest ewolucjonizm. Dzięki temu mogłem pisać o tym, co naprawdę mnie interesuje i chociaż siłą rzeczy kierunek studiów wymuszał specyficzne podejście do zagadnienia ewolucji, bardziej metodologiczne, niż czysto przyrodnicze, to jednak mogłem realizować na tym polu swoje pasje.

Witajcie,
Jako, że wczoraj był ostatni dzień roku 2019, zdecydowałem się na ten wpis. Do tej pory nie publikowałem tu podobnych podsumowań, ale kto wie, może od teraz zmienię tę tradycję.
Jak wspomniałem przy innej okazji, bezpośrednią inspiracją do napisania tych kilku słów, był dla mnie wpis na blogu Weroniki. Znudzonych po lekturze moich dzisiejszych wypocin odsyłam więc z zażaleniem do niej, ale do rzeczy. 😀 Miniony rok był dla mnie pod pewnymi względami przełomowy. Kilka projektów udało mi się sfinalizować, miało miejsce kilka nowych doświadczeń. Są również nowe umiejętności, a poza tym wszystkim, choć bynajmniej nie jest to dla mnie najmniej ważne, wbrew chronologii wpisu, pojawiły się nowe znajomości, a niektóre starsze zostały umocnione.
Zacznijmy może od tego, że w ubiegłym roku, w pierwszej połowie lipca, udało mi się obronić pracę licencjacką. Było to znaczące wydarzenie, bo chociaż pisać potrafię, temat sam sobie dobierałem, a prowadzący seminarium mówili, że licencjat jest na wysokim poziomie, jakaś trema przed obroną zawsze jest.
Ostatecznie jednak wszystko poszło po mojej myśli. Tu muszę jeszcze raz podkreślić, jak ważne było dla mnie to, że w filozofii również dyskutowany jest ewolucjonizm. Dzięki temu mogłem pisać o tym, co naprawdę mnie interesuje i chociaż siłą rzeczy kierunek studiów wymuszał specyficzne podejście do zagadnienia ewolucji, bardziej metodologiczne, niż czysto przyrodnicze, to jednak mogłem realizować na tym polu swoje pasje.
Od razu tutaj mogę wspomnieć, że o czym ostatnio się dowiedziałem, mój licencjat wywarł pozytywne wrażenie również na pracownikach instytutu filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, w związku z czym jest szansa, że pojawi się na jego podstawie artykuł,, który będzie opublikowany w czasopiśmie naukowym. Teraz ruch po mojej stronie, bo muszę ten artykuł poskładać i wysłać do odpowiednich osób. Pozostając w tematach uczelnianych, jak już chyba wszyscy wiedzą, rozpocząłem drugi stopień studiów filozoficznych. W tym miejscu muszę powiedzieć, że mam co do niego mieszane odczucia. Jest to w mojej opinii zdecydowanie odmienny schemat nauczania, niż ten, z którym zetknąłem się na pierwszym stopniu studiów. Odnoszę wrażenie, że o ile pierwszy stopień był rzeczywiście nastawiony na przekazanie nam nowej wiedzy, zapoznanie z dużą ilością myślicieli i teorii, o tyle drugi koncentruje się bardziej na pogłębieniu naszych kompetencji w zakresie zagadnień już omówionych i na kształtowaniu umiejętności.
Jest to oczywiście zrozumiałe i nie twierdzę, że taki model studiowania nie może wielu studentom podobać się nawet bardziej, niż tok podający zajęć oparty na dyktowaniu definicji. Ja mimo to nie wiedzieć czemu wolałem pierwszy stopień, bo czułem realny przyrost wiedzy, chodząc na wszystkie wykłady. Tu nie zawsze mam takie poczucie, choć kilka przedmiotów jest naprawdę świetnych i bardzo dobrze prowadzonych. Kończąc ten wątek mogę na pewno napisać, że na magisterce, przynajmniej na wybranych przedmiotach, pewien poziom wiedzy studenta jest założony na starcie i biorąc to pod uwagę, osobiście poważnie bym się zastanawiał, czy łączyć studia licencjackie na jednym kierunku z magisterką na całkiem innych. Sam przynajmniej na razie nie zamierzam tego robić, ale wiem, że to dość powszechna praktyka, więc wspominam, jak to wygląda z mojej perspektywy.
No dobrze. Zostawiamy studia, tudzież ogólnie naukę i lecimy z następnymi częściami podsumowania. Żeby trzymać się względnie chronologii, napiszę teraz o bardzo udanym wyjeździe, który miał miejsce w sierpniu minionego roku. Był to wyjazd z fundacją kultury bez barier. Dla tych, którzy nie słyszeli o tej fundacji, wspomnę, że organizuje ona dorocznie wyjazdy integracyjne, w których biorą udział zarówno osoby pełnosprawne, jak i te z niepełnosprawnościami, głównie słuchu i wzroku. Każdego roku odbywa się wycieczka do innego miasta na terenie Polski, podczas której uczestnicy zwiedzają różne instytucje kultury i opiniują poziom dostępności pod kątem różnych niepełnosprawności prezentowany przez te instytucje. Nadrzędną ideą przyświecającą działaniom fundacji jest zwiększanie dostępności ośrodków kultury dla osób z niepełnosprawnościami, przy czym zwiększanie to ma być oparte na wskazówkach samych zainteresowanych. Dlatego też po każdym wyjeździe uczestnicy wyliczają mocne i słabe strony dostosowań w odwiedzonych miejscach, a te uwagi są następnie przekazywane poszczególnym instytucjom.
W tym roku celem wyjazdu był Białystok. Zwiedzaliśmy między innymi Muzeum Pamięci Sybiru, Centrum Zamenhofa, czy synagogę w Tykocinie. Był to bardzo owocny i przyjemnie spędzony czas. Trzy dni nieustającego obcowania z kulturą, a co bardzo istotne, także nowymi, wspaniałymi ludźmi. Do tego świadomość robienia czegoś, co przynajmniej z założenia, ma realny wpływ na poprawę sytuacji osób z niepełnosprawnościami. Same atrakcje w poszczególnych miejscach kultury również były w większości przemyślane, choć słabym punktem było Centrum Zamenhofa, gdzie o samym Zamenhofie dowiedzieliśmy się niewiele, a pani przewodniczka wydawała się totalnie nieprzygotowana do oprowadzania, o czym świadczyło między innymi pokazywanie osobom niewidomym zdjęć, żebyśmy sobie po dotykali. Zwracała się też do osób z niepełnosprawnościami, jak do małych dzieci, co również stanowiło raczej irytujący akcent.
Ogólnie jednak sam wyjazd wspominam bardzo pozytywnie, a fundację mogę z czystym sercem polecić. Wspaniali ludzie z inicjatywą i pasją. Był to mój pierwszy wyjazd z nimi, ale na pewno nie ostatni.
Następna wspaniała tegoroczna inicjatywa, to międzynarodowa wymiana w Warzenku. Była ona organizowana przez Centrum Współpracy Młodzieży, w którym działam. Polegała na tym, że Reprezentanci z pięciu krajów, Polski, Rumunii, Ukrainy, Gruzji i Słowenii przez tydzień brali udział w różnych organizowanych przez siebie aktywnościach, takich jak wieczory kulturowe, warsztaty o pasjach oraz wielu innych. Podstawowym sensem wymiany było to, że uczestnicy sami organizowali całe wydarzenie. Bardzo ważny aspekt wydarzenia stanowił również fakt, iż wśród uczestników były zarówno osoby pełnosprawne, jak i osoby z niepełnosprawnościami. Wymiana miała więc charakter edukacyjno-integracyjny. O samej wymianie mógłbym pisać elaboraty, ponieważ wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Napiszę jednak teraz, jakie znaczenie miała dla mnie osobiście. Po pierwsze, jak w wypadku większości moich aktywności, tak i to wydarzenie miało swój niezapomniany klimat dzięki ludziom. Było źródłem nowych, inspirujących znajomości. Przez tydzień spędzony z innymi uczestnikami bardzo się zżyliśmy i naprawdę smutnym momentem było pożegnanie podczas ostatniego dnia wydarzenia. Poza tym wymiana była dla mnie zupełnie nowym wyzwaniem. Był to mój pierwszy taki projekt, w którym na dodatek pełniłem rolę współorganizatora. Nie ukrywam, że byłem przejęty i myślałem, czy wszystko dobrze wyjdzie, przede wszystkim dlatego, że ciągle nie ufam swojemu angielskiemu w takim stopniu, w jakim bym chciał. Tam z kolei musiałem mówić po angielsku cały czas, łącznie z przeprowadzeniem w tym języku sesji RPG w ramach warsztatu o pasjach. Ostatecznie przekonałem się, że moje zdolności językowe nie są tak tragiczne, jak mi się wydawało, choć nie da się ukryć, że wymagają one ciągłego doszkalania.
Sano RPG też się udało, choć jeśli miałbym pisać o jego słabszych stronach, musiałbym wspomnieć o zbyt dużej ilości ludzi powodującej nieco zamieszania. W efekcie również nie każdy miał możliwość wzięcia czynnego udziału w grze. Dopracowywania scenariusza na parę godzin przed sesją, a w sumie całkowitego jego zmieniania także długo nie zapomnę. Momentami było to stresujące, zwłaszcza, gdy te parę godzin przed warsztatami stwierdziłem, że mam w głowie totalną pustkę, jeśli chodzi o pomysły na rozwiązanie fabuły, podobnie jak koleżanka, z którą wspólnie prowadziliśmy warsztat. W końcu jednak wybrnęliśmy.
Wydaje mi się, że wymiana to ostatnia z większych inicjatyw, w których brałem udział w tym roku. Co zatem poza tym? Abstrahując od różnych wyzwań natury wyjazdowej, faktem wartym odnotowania jest, że w minionym roku 2019, ukończyłem, po około trzynastu latach, moją książkę. Tak. Nie przesłyszeliście się. Promień nadziei skończony, zarówno pod względem fabuły, jak i większości korekt. Teraz jest gotowy, żeby puścić go w świat, poddać dalszym korektom, już w jakimś wydawnictwie, oczywiście jeśli znajdę takie, które tą książkę zechce.
Wrócę teraz jeszcze na chwilę do rzeczy, które zrobiłem po raz pierwszy. Otóż po raz pierwszy, jeśli nie po raz pierwszy w ogóle, to na pewno po raz pierwszy od bardzo długiego czasu byłem w Teatrze Muzycznym. Byłem tam nie tylko na wiedźminie, o czym już wiecie, ale też na Gali Gdyni Bez Barier, no i nocy muzeów, tak już z poza teatru.
Pisałem również w tytule wpisu o samodzielności. Rzeczywiście. W minionym roku poczyniłem w tej dziedzinie znaczne postępy. Kiedyś Wam wspominałem, że nauczyłem się docierać do sklepu. Od tamtej pory opanowałem również trasę na osiedlowe przystanki, do siedziby CWM, księgarni Vademecum, gdzie uczęszczam na liczne warsztaty, ale bezwątpienia największym moim sukcesem, naturalnie tegorocznym, było ogarnięcie samodzielnego docierania na uniwersytet i powrotu z niego. Na razie potrafię poruszać się na tej trasie jedynie autobusem i tramwajem, ale oswajam też kolejki, choć tu przede mną jeszcze trochę pracy.
Na zakończenie tego wpisu powiem jeszcze raz o tym, co jest dla mnie tak istotne, jako dla zwierzęcia z natury społecznego, czyli o ludziach, którzy mnie otaczają. Niezmiennie od kilku lat bardzo ważną rolę odgrywa w moim życiu, jeśli o to chodzi, centrum Współpracy Młodzieży. Dziękuję za dzień, w którym dołączyłem do tej organizacji, bo dzięki niej moje życie społeczne zmieniło się o 180 stopni. Dziękuję mojej pani od historii z podstawówki, która powiedziała mi o istnieniu CWM. Dzięki temu ciągle poznaję nowych inspirujących ludzi. Tam poznałem kolegę, który pojechał ze mną na rajd Kultury Bez Barier i powiedział mi o ich istnieniu, ale też wiele innych wspaniałych osób. W tym roku też dzięki jednej z osób znów miałem przyjemność docenienia, jak fajnym uczuciem jest uświadomienie sobie, że nadaje się z kimś na tych samych falach, że można z tym kimś porozmawiać praktycznie o wszystkim, a pojęcie nudy całkowicie przestaje istnieć. Coś takiego poczułem może parę razy w życiu i w tym roku to był właśnie taki przypadek.
Rok 2019 to też rok, w którym do poszerzenia moich znajomości przysłużył się Elten. Dzięki niemu poznałem Agnieszkę znaną tutaj właśnie pod takim Nickiem oraz Darię znaną szerzej jako Everlastink dream.
Podsumowując cały wpis, miniony rok to przede wszystkim czas nowych wyzwań, umiejętności i znajomości. W roku 2020 zamierzam przede wszystkim rozwijać nadal samodzielność i moje umiejętności językowe. To dla mnie najważniejsze. Chciałbym również sfinalizować kwestię Promienia nadziei pod kątem wydawniczym. No i jest jeszcze moje postanowienie noworoczne związane z klimatem. Od tego roku ograniczam spożycie mięsa. O wpływie hodowli przemysłowych na klimat mówić nie trzeba, a ja uważam, że zmiana w podejściu do spraw klimatycznych musi dokonać się oddolnie i zajść w sposobie myślenia. Każdy więc może dołożyć tu swoją cegiełkę.
Tym akcentem żegnam się z Wami po powyższym przydługim wpisie. Gratuluję tym, którzy dotrwali do tego momentu i do następnego wpisu.

2 odpowiedzi na “O samodzielności, wymianie i innych rzeczach, czyli podsumowanie roku 2019”

Dzięki. Starałem się, żeby to jakoś dobrze połączyć. Kombinowałem, co tu napisać o tej ewolucji, aż wreszcie zdecydowałem się na temat o ewolucji zachowań moralnych. Teraz z kolei planuję, żeby na magisterce połączyć ewolucjonizm z fantastyką i choć brzmi to abstrakcyjnie, już mam pewien pomysł. Generalnie sprowadza się on do tego, żeby pisać oewolucji biotechnologicznej w dziełach Stanisława Lema.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink